Prose

zuzanna809


older other prose newer

19 july 2012

Dobra kobieta

Ten ksiądz na pogrzebie Cesi tak o niej mówił, jakby jaką Matkę Tersę chował. Niech jej tam ziemia lekka będzie, ale co on tak z tą dobrocią wyskoczył? Wiem, jaka była, wszyscy wiedzą! A co o mnie powie? Co komu dała Cesia? Bo ja to całe życie tylko praca, kościół i cmentarz. Nic dla siebie. Już i ledwo chodzę, ale pączków na całą wieś napiekę. Bo trzeba być dla ludzi. Tylko czasem mam cichy żal do Boga, że też takiej żony mój Jaruś nie dostał. Zostawiła go! Po dwudziestu latach! Wstydu nie ma! No pił. Pił. Ale czemu pił? Jakby w domu dobra żona była, to by i nie pił. Mój też pił, ale ja wszystko w kupie trzymałam, modliłam się tylko i modliłam, aż wymodliłam. Ja tam koło Józka leżeć nie chcę, już powiedziałam, żeby mnie z moimi pochowali. Ale jak żył, to przy nim zawsze byłam i wszystko jak trzeba podałam i się z mężem liczyłam, nie jak ta.
A mało miała? A wszystko miała! W dupie za dużo, to i w głowie się powywracało.
Jaruś wciąż opowiadał, jak ona dobrze gotuje. Byłam i jadłam. Chwalił, jakby tam co smakować mogło. Tyle, że kolorowo, a mięsa jak na lekarstwo. Też mi gotowanie!
I go zostawiła. Ale co, bezbożnica to była zawsze. A bez  Boga, to ani do proga. Od razu widziałam, że dziwna jakaś. Paliła papierochy i ciągle dowcipkowała. Józek to ją lubiał. A po mojemu to miejsce kobiety jest w kuchni i się wiele odzywać nie powinna, tylko roboty doglądać. Ta by ino siedziała i z chłopami się zaśmiewała. A i za kieliszek też łapała, widziałam. Rozpiła Jarusia.
I zostawiła.
Ja nie miałam dobrej teściowej, to się starałam. Jak tam pojechałam to i placka upiekłam, i posprzątałam, bo do porządku to ona zamiłowania nie miała. Wracała z roboty, obiad a potem widzę - bach! Leży i książkę czyta! I tak czytała, ino sobie na herbatkę przerwy robiła. To co z takiego czytania za dom miał być? A tych książek to tyle, że i miejsca brakło! Kurzu tylko kupa.
A śpiewać wcale nie umiała. Zawsze mówiła: "śpiewaj mamo, śpiewaj", to ja jej śpiewałam, ale to jak w tym powiedzeniu, że kto ma serce, to i śpiewa.
Jak mojemu się zmarło, to od razu sobie pomyślałam, ile lat go przeżyję, bo mi nie pozwalał na zespół ludowy chodzić. No i mija już blisko dziesięć, jak się naśpiewałam. Nawet kasetę im przywiezłam z naszymi występami, to ta się popłakała, jak śpiewałam: "Hej przeleciał ptaszek przez zielony lasek".
Do roboty chodziła, ale coś rychło wracała. Kiedyś nawet zapytałam, co tak w czas. A ona, że ma taką fajną pracę. To ja jej na to: "Tak? A ile zarabiasz?" Jak się na mnie spojrzała!
A co? Do czytania jej spieszno, a na jej fanaberie Jaruś miał harować?
To przez nią zapomniał, że brat się buduje i trzeba mu pomóc. Tak sobie marzyłam, żeby jeszcze w nowym pomieszkać z Jędrusiem, co się nie ożenił. Ale oni sobie dom kupili i na starą matkę już nie było. Zapomniał, jak się zapożyczyłam, żeby mu walizkę kupić i do technikum wyprawić! Przez nią, bo jakby dobra była, to by nie pozwoliła matce biedować i o ojcowiźnie zapomnieć!
A i dobrze. Jaruś może trafi na jakąś porządną. Ja mu tam zawsze mówiłam, jak tą swoją chwalił, że dobrej żony to on nie ma. No i zobaczył. Bo matka to czuje sercem.
      I oprzątnięte groby na tym rozmyślaniu. Tobie Józek i twoim nie stawiam tyle kwiatów, co moim, bo dobrym to się więcej należy. A zresztą nie będziesz mi już mówić, co gdzie postawić. Wieczne odpoczywanie racz mu dać, Panie.






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1