Poetry

Juliusz Kalodont


older other poems newer

18 march 2012

Tęsknota

 
Co z tego, że
zasypiam gdy i tak Cię szukam
we śnie. Zazwyczaj
tam jesteś. Pijesz kawę.
Przy wyśnionym
stoliku na wyśnionym bulwarze.
 
Dym z papierosa co
jest mną. Ulatnia się, skręca
nieprzytomnie.
Rozkoszny bo wprost od twych warg.
Mogę ich dotknąć i
odpłynąć.
 
Patrzysz tak
zmęczonym wzrokiem, że się cukier
w kawie ścina. Na
twarzy igra cień uśmiechu. Wiem
dobrze, to nie
drwina.
 
Sięgam swą dłonią po
twe dłonie ulotne jak ranna
jaskółka. Tyś
delikatną i ranliwą niczym ćma
pod Księżycem.
Sennym. Pełnym. Górskim.
 
Tak trwa ta chwila
nieskończenie. Nic więcej tutaj
nikt nie znajdzie.
Tylko Ty, ja – urzeczony.
I błędny ognik gdzieś
na niebie.






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1