21 august 2014
ence pence w której ręce
a było to tak
anioł zadomowiony w tęsknocie
po prostu poszedł w moje ślady
rozpostarł skrzydła namiętne jeszcze
bardziej niż cię potrzebuję powiedział
coś się dzieje
szarość i ja jemy śniadanie
postępując zgodnie z ruchem wskazówek
zegara zbyt mało na czekanie
kiedy do mnie wyjdziesz będę latał
tak właściwie to żyję po to by zapomnieć
ale to nazbyt trudne
nawet dla mnie
perspektywicznie obrazkami z poranka
za widok z okna
zapłaciłem tuż przed świtem
potem za pokój rozbiegany
na cztery strony świata
kiedy jeszcze rozczochrana od grzechu
mówiłaś kocham
wtedy w ciszy rodziła się siła
tak bardzo chciałem przytulić
pomiędzy przedwiośniem a tym wierszem
groziło nam dożywocie
nabrałem się na to jak leszcz
no cóż
znów muszę za wszystko zapłacić
bo ja w przeciwieństwie do ciebie
zrobiłem wyjątek
naprawdę cię...
(s)poko