31 august 2014
ja nieskończoność
jestem liściem na wietrze
kamykiem toczonym po dnie przez nurt rzeki
czas nieubłaganie znosi na margines
blakną kolory tęczy
refleksy w witrynach pokrywa kurz
nie roztrząsam przeszłości
w aksamicie wytartego życia
zabłąkało się kilka łat
nie dbam o zachowanie proporcji
w odruchu ukształtowały się skrzela
coraz częściej nabieram wody
zbutwiała skorupa przesiąka
życie na rozstaju ma pozytywne aspekty
siadając okrakiem na kamieniu
nie szukam pytań
poranny grymas na twarzy
cierpki smak w tandetnej filiżance
brak łaknienia usprawiedliwia drugie śniadanie
nawet szumowina musi wypłynąć
uzurpuję sobie prawo do życia
nie czytam w myślach losu
czyż liść który w końcu opadnie nie zbutwieje
zmienię jedynie stan skupienia
koryto rzeki wyschnie
na kamieniu zielony mech odciśnie piętno
tak zmienię stan skupienia
zmieni się forma i kształt
ja jednak pozostanę choćby nawozem
przynajmniej gleba nie będzie jałowa
pozostanie sen o narodzinach feniksa