7 march 2018
Pomiędzy powrotami
Tego dnia Anna odwraca głowę w kierunku dzieci,
biegających z lusterkami. Z wyjątkiem chwil, kiedy pociąga
łyk pieprzówki, w ramach męczeństwa
odsłaniając stare ramiona, niczym niesione wiatrem nasiono
— jest teraz ładna. Niepokalana panienka z otwartymi ustami,
po dziecięcemu potargany warkocz, coraz bardziej rozpromienia
jej twarz, oczy, jeszcze nie przywykły.
Między piersiami widnieje miedziany krzyżyk, wyłuskany z formy
wystarczająco głęboko, by odróżnić nagość. W falującej smudze
światła ciało jest plamą wody. Białą wstążką, zwężającą się
w modlitewne dłonie. W domu nie ma już żywych
stworzeń. Podłoga jest z kurzu, po drugiej stronie świat jakiś
inny: w cynkowym kubku, nitka po nitce przybywa pajęczyn.
Pies siedzi w przekwitłych mleczach,
jak w śniegu.