Poetry

supełek.z.mgnień


older other poems newer

1 march 2019

Wszystkie życia Anny, w oparciu o nieistnienie

Gdy patrzy na pudrową ćmę zatopioną w mleku, nie jest pewna
swojej postaci. Niby wróbel opity deszczówką na przydrożnej kapliczce.
Jest to o tyle smutne, że wykracza poza skórę obrazu, jak histeryczne
napisy na ścianie, pod portretem ojca. Drżącą ręką

używa kwiatu cukini zamiast kropidła: przecież nie umrę, wciąż jeszcze
nie jestem kobietą — i trwa w tym tak naturalnie, jak bezwładny pęd
obłoków, których punktem wyjścia stają się półcienie. Czyjś głos,
nieczuły zwitek papieru rzucony w ciemność. Z tego miejsca

widać pole, jej nieobcięte paznokcie u stóp. Z drugiej strony maleńkie
okno odłamane od reszty, jak kieszonkowa wersja nieba. Bóg schowany
w plewach przy wianiu ziarna, z taką mocą, że drobiny pyłu zdają się żywe,
i nie ma nic słoneczniejszego. Mamo.

W głębi zaoranej ziemi pas światła zmienia kolor oczu, wyrównuje
grzbiety fal, uwierzbiony fartuch niby ocean w przypływie. Śmierć
ma kształt fotografii ślubnej, która z takim oddaniem zmienia się
w świątka porzuconego w wysokiej trawie.






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1