Poetry

supełek.z.mgnień


older other poems newer

4 december 2020

Szprosy jak krzyże

Na widok pokruszonych szkieł kałuż popadamy
w niepamięć, jak deszcz z koryta wyschniętych
łąk. Nieskończone szaleństwo cieni i jakiś obraz lata,
z którego da się zrozumieć jedynie bezkształtność
traw, migot ptaków nad rżyskiem. Dzieci

uwięzione w słowach, niby samoprzylepne instalacje
z porannych gazet, wiodą w pełni bolesne życia. Po
naszej stronie ratujemy się modlitwą, przyzwyczajając
do ziemi, zakłamujemy rzeczywistość tworząc kolejną,
i nawet echa nie ma.

Gdy pytam Boga, czy czasami stoi zapity w bramie,
ulica pustoszeje, jak gdyby pozorował wysiłek
interpretacyjny. Nie wykluczam więc, że nas wymyślił,
niczym celofanowe opakowania, albo gnijącego kota
pod filharmonią liści. Z nieodwracalnej izolacji

wyrywają mnie obrządki trzyletniej córki, ciągnącej
na ręczniku włosy wszystkich lalek, i póki idzie jest
szczęśliwa. Rozbita na sylaby, jak w teatrze
niewywołanych zdjęć, brzmię nieczysto. Przeczuwam.


z cyklu: świat się ugina






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1