7 september 2012
Jest wdzięczna Bogu, losowi i teściom
Przyjęli do swojego domu jak córkę - początkowo z nimi mieszkała,
ale mąż krótko po ślubie zmienił pracę i zamieszkał właściwie na budowie
własnego domu, skąd miał bliżej do pracy. Odwiedzał ją kiedy tylko była
możliwość.
Później stan błogosławiony i czas porodu. Teściowie zaprowadzili do szpitala, a potem już z nowo narodzonym dzieciątkiem odebrali ze szpitala / był o dwie przecznice dalej /.
Kochała tych ludzi, a w szczególności teścia, który był człowiekiem prawym
i szlachetnym. Jej ojciec nie dawał szans żeby go pokochać.
W tym domu poczuła ciepło rodzinne i dostała pomoc. Chodziła do
pracy, a popołudniami do szkoły dla pracujących, którą kończyła.
Nie musiała się martwić o dziecko, bo jej teściowa dbała o wnuczkę. Nikt
inny nie dałby dziecku lepszej opieki.
Teściowie mieszkali w mieście blisko dworca, tak więc przyjezdnych gości wstępujących przy okazji przyjazdu do Poznania nie brakowało - częstowali herbatą, a teściowa miała to do siebie, że nikt głodny z ich mieszkania nie wychodził.
Dziwne to i niesłychane, żeby zawsze ktoś na poczęstunku bywał.
W jej domu jedzenie było wydzielane i o każdą kromkę chleba trzeba było
się zapytać.
W domu teściów mieszkała ponad rok. Kiedy dziecko miało dziesięć miesięcy, a dom był gotowy do zamieszkania, wędrowała na wieś z córeczką do taty i do swojego męża, gdzie wspólnymi siłami kończyli budowę.
Jest wdzięczna tym ludziom, którzy dali jej syna za męża, dom z
ogrodem i dużym podwórzem.
Młodzi doczekali się drugiej córeczki. Obydwie dziewczynki
przepadały za dziadkami. Każdą wolną chwilę chciały z nimi spędzać, a
wszystkie rozmowy kończyły się słowami "a babcia Genia itd"
Wiele lat temu odeszli z tego świata. Do dzisiaj w jej domu to imię jest
często wypowiadane.
Aldona Latosik
7.IX.2012