Wiadomsky, 23 october 2012
skulony na brudnej podłodze
jak embrion w łonie matki
pociętej zmarszczkami westchnień
przemijam
jak kartka papieru
zmięta w kłębek
kołysząca słowa niepotrzebne
trwam
w dłoni zaciśniętej
na nitce nieskończoności
skrapla się wszechświat
i jestem
półprzytomnym spojrzeniem
na tle ostateczności
wypalonych istnień
myślami
gdzie indziej
Wiadomsky, 23 october 2012
jesteś wrześniowym deszczem
zgubionym w lipcowym mieście wierszem w butelce
jesteś wydartą z książki kartką
na ławce w parku wyciętym sercem
w kałuży odbitym niebem, groszem na szczęście
jesteś mniej i więcej nigdzie i wszędzie
plamą na swetrze, maskotką z pluszowym sercem
poranną kawą, jesteś nocą bezsenną
snem zgubioną we śnie modlitwą
w szafie schowanym zmierzchem
jesteś śniegiem na parapecie
źle wywołanym zdjęciem, metodą w szaleństwie
jesteś wzorem na przestrzeń
w scenerii miejskich arterii
misternie mgłą kształt wyrzeźbię tej schizofrenii
a potem wszystko skreślę
(lecz mimo to) bądź, maleńka, wciąż jak cię pamiętam
bezradnie piękna bądź
we mnie pijana szczęściem bądź
gdziekolwiek jesteś i z kim tylko zechcesz
bądź nim wytrzeźwieję
bogom będzie wstyd jak nigdy wcześniej
gdy chcę ci to powiedzieć milczę
bo wszystkie inne słowa wydają mi się lepsze
i jest mi trochę żal, że nie chcę, nie… chcę
ciebie nie chcieć
(lecz mimo to) bądź, maleńka, wciąż jak cię pamiętam
bezradnie piękna bądź
we mnie pijana szczęściem bądź
gdziekolwiek jesteś i z kim tylko zechcesz
bądź nim wytrzeźwieję
bogom będzie wstyd jak nigdy wcześniej
Wiadomsky, 23 october 2012
jesień napisała wiersz
na szybach deszczem
letnim jeszcze szeptem
noc wycięła serce
na poduszce srebrnym sierpem
w trawie zaszeleścił świerszcz
na początku było słowo
między nami tylko miłość
a to wszystko co nas dzieli
nas ze sobą połączyło
choć już dawno nie ma nas
razem nigdzie oprócz zdjęć
gdy jesienny zmierzch zapada
deszcz na szybach pisze wiersz
serce na poduszce krwawi
a my śnimy ten sam sen
co zostało z tamtych nas
czy kurz wspomnień na dnie serc
sprawia że czasem bez powodu
do siebie uśmiechamy się
Wiadomsky, 21 october 2012
latarnie rzygają w oczy
pajęczyną świateł deszcz strąca
z szyb spojrzenia ze wstrętem
wiatr chmurami szarpie beznamiętnie
chodnik krztusi się kurzem
mordercy się czają w ciemności
strach się lepi do pleców
szarpie za rękaw skrawkiem szarości
- daj, panie, co łaska
monotonii na pogodę ducha
co łaska, to pod kościół
uwiera nieznośnie w kieszeni
ostatni kłębek nadziei
byle jak do byle gdzie
byle nie wiedzieć
po co uciekasz przed sobą
spluwając przez okno żałością
w jedną stronę zamykasz oczy
ostatnia stacja i jesteś
tam gdzie nie powinieneś
był sobie uświadomić już wcześniej
że pomyliłeś pociągi
Wiadomsky, 21 october 2012
zegar tyka, tyka, tyka
styka się ze ścianą zdjęciem
na którym tak pięknie
uśmiechasz się i kłamiesz
że nawet jeśli zapomnisz
to będziesz nas wspominać
chociaż mówiła, że nigdy nie odejdziesz
chwila gdy tu byłaś utkwiła
wiecznością w tym szaleństwie
gdziekolwiek jesteś; czas mija
wciąż w tym samym miejscu
wiatr w kominie wzdycha
spływa deszcz po szybach
noc upycha ciemność
po śmietnikach sterczą
kikuty nadziei kruki szarpią
szczury w piwnicach szeleszczą
bezpańskie dzieci na ulicach
z kimkolwiek jesteś; czas mija
codziennie dławiąc przestrzeń
spojrzeniem na zdjęcie; czas mija
dłonie krusząc czerstwe
między wierszem a wierszem
czas mija
Wiadomsky, 21 october 2012
(na świat wypchany dymem)
przez palce patrzę
i nie poznaję tego
co stało się ze mną
już chyba tylko
od bied i święta
mogę się nazwać człowiekiem
tylko, kiedy jesteś
myślą nieprzemyślaną
w myśli markotną
plamą czarno-białą
zmyśloną umyślnie
udawaną wiarą
krople oczu wtopione
w zbyt miękką formę
wspomnień tło
nietrwałe ułomnością
ust szczeliną gorzką
pomiędzy kikutami
wątpliwej racji bytu
splątane sznurki słów
i supły wątpliwości
nie pozwalają się rozpaść
spleśniałym wnętrznościom
atrapy zbawienia
karmionej wiecznością
twojego imienia
(i pluszową nadzieją)
Wiadomsky, 21 october 2012
który to już raz leżę
na intensywnej terapii
liżąc rany po twoich pocałunkach
zaszywam usta
by nie mówić głupstw…
nie pamiętam już
kiedy ostatni raz
byłam tak naprawdę
przez ciebie szczęśliwa
ale wolę cierpieć
bardziej niż zapomnieć
powinnam była odejść
nim się uzależniłam
od twojej nieobecności
to trochę dziwne
że tylko tęsknota
podawana dożylnie
nie pozwala mi zniknąć…
…bez pożegnania
Wiadomsky, 20 october 2012
to nawet całkiem zabawne
że musisz kłamać całe życie
żeby poznać prawdę
a powiedziałbyś że to nie fair
okłamywać kłamcę
jesteś hipokrytą
nie wierzysz w miłość
ale chcesz być kochany
tylko za to że jesteś
człowiekiem coraz mniej
szanujesz samego siebie
jesteś idealistą
wiesz że nic nie wiesz
ale nawet wtedy jesteś
tak samo tandetny
jakbyś nie chciał wiedzieć
że wiesz już wszystko
jesteś męczennikiem
to trochę przykre
że jestem z tobą
prawie całe życie
i nie potrafię do tego przywyknąć
ale to prawie
robi wielką różnicę
jesteśmy egoistami
wciąż składamy sobie
tę samą obietnicę
w nadziei że kiedyś
ktoś inny jej dotrzyma
i nie będziemy musieli
przynajmniej ze sobą sypiać