Poetry

martaraczynska


older other poems newer

4 january 2013

Metamorfozy

Pierwsze wyjście na ląd. Oblepieni łuską, śluzem
nie potrafimy zamykać oczu. Piasek do złudzenia
przypomina ikrę (sami sobie gotujemy ten los);
głowy dwoją się i troją, języki przysychają do podniebień
 
szukając nowego słowa, myśli niewyrażonej i nie-
zapisanej. Sklepienie niebieskie. Czy nauka latania
nie przychodzi zbyt łatwo? Pierwszy rzut kamieniem,
który upada szybciej niż ziarno, zasuszony w rogu
 
okna motyl-niepylak. To pewne, zestrzelą nas
o świcie, kiedy rozespani wyruszymy na zwiady.
Nie zdążymy nakarmić młodych, wyskubać błota
spod piór; zastygli w ciemnym, dzikim mięsie
 
z całą pewnością przekroczymy granice dobrego
smaku. Składając skrzydła pełne naderwanych ścięgien
i zsiniałych mięśni, połkniemy noc. Pierwszy kęs: wiersz
jak kość stojącą w gardle. Nasze szczątki spływające
 
do jednego morza.






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1