10 march 2013
Lato Agatowe
Lato Agatowe jest imprezą odbywającą się we Lwówku
Śląskim – wymarłym miasteczku ożywającym tylko na okoliczność
kilku imprez, być może tylko tej. Przyjechałem tam za propozycją
internetowej znajomej (błąd), mając nadzieję na krótki romans. Ironia
losu stanęła na wysokości zadania.
Po półtoragodzinnej dyskusji o jej dzieciach, byłym mężu i sztuce
zupełnie straciłem nadzieję, odzyskawszy ją na moment, gdy zaczął
padać deszcz i zaproponowałem schronienie w klatce schodowej.
Stwierdziła, że muszę posiadać jakiś dodatkowy zmysł, ponieważ w tej właśnie klatce znajduje się mieszkanie, w którym mieszkała jako dziecko.
Telefon od mamy, płacz dziecka – koniec. Dodatkowy zmysł
musiałem wykorzystać na znalezienie noclegu, ponieważ jak już tu
przyjechałem, to chociaż zobaczę imprezę.
Hotel Olimpus – rodem z komuny – cieszył się opinią najbardziej
Ekskluzywnego w okolicy. Niestety wszystkie pokoje
były zajęte – gościem specjalnym Lata Agatowego miał być jeden z
kilku naraz istniejących wcieleń Boney M. Pani w recepcji okazała się być na tyle uprzejma, że za opłatą sprawdziła hostele i pozwoliła podzwonić.
Zarezerwowałem pobyt nieopodal Lwówka, taksówkarz osobiście
pokazał mi to miejsce. Ładnie, ludowo, blisko natury. Motel nazywał
się „Wczasy na wulkanie”. Intrygująco.
Przyjął mnie starszy, rumiany pan w kuchni rodem z chaty
leniwego chłopa, z mnóstwem towarzyskich kotów. Koleś w
znoszonych łachach – najwyraźniej rodzaj lokaja - pokazał mi gdzie i
co. Nie miałem nic, oprócz wizji naśmiewających się ze mnie moich
własnych oczekiwań co do wyjazdu. Zapytałem się więc o coś do
czytania. Wiadomo, że istnieje mnóstwo pytań, po których zadaniu
żałuje się otworzenia ust. Dawno temu, w liceum na ten przykład,
nauczycielka ukarała wszystkich nie oddających jakiegoś
wypracowania na czas zaznaczeniem „ptaszka” przy nazwisku w
dzienniku. Edukując się na tym etapie byłem zakręcony jak trzmiel w
tulipanie – nie widziałem więc, czy takie wypracowanie faktycznie oddałem. Starając się tego dowiedzieć – podniosłem
rękę i po rytualnym pozwoleniu na zabranie głosu zapytałem – Proszę
pani, a ja mam ptaszka? To był jednak inny rodzaj niezręczności.
Okazało się, że gospodarze mieli na strychu stertę gejowskich
pornosów.
Wziąłem Seks&Rety – pokaźna ilość, tylko część tego
magazynu przeznaczona była dla homoseksualistów. Wychodząc z
publicystyką pod pachą pan starszy zaproponował mi „Adamy”.
– Nie, dziękuję, to wystarczy.
Zrobiło się kwaśno.
Olałem klimat, już w pokoju rozpocząłem przegląd prasy.
Postanowiłem przestudiować ogłoszenia we wszystkich numerach, ale
tylko te z rubryki XXX. Jedzenie kału, kopanie po jądrach, zlizywanie błota z butów. Ludzie płaca za takie rzeczy, ale to trzeba mieć większą niż moja chęć zysku i determinację. Skutecznie udając przed samym sobą, że dobrze się bawię usłyszałem pukanie do drzwi. Wszedł obdartus – undergroundowy lokaj. W pokoju były dwa wyrka – pozwoliłem mu na jednym usiąść.
Pomyślałem, że towarzystwo się przyda – jeśli koleś będzie klawy, to
miałem wiśniówkę w plecaku. Niestety, był to typ człowieka z jakimi
nie pijam, miałem wrażenie, że właśnie dostał czymś w łeb i po prostu
wszedł do pierwszego pokoju ogarnąć się po ciosie. Nie podejmował
żadnego tematu – nawet ogłoszenie w którym facet zapłaci za
wykonanie lewatywy go nie wzruszyło. Nie było mowy o wyciąganiu
flaszki – szkoda kordiału na takiego oszołoma. Naturalną koleją
rzeczy zająłem się z powrotem lekturą, oczekując, że sobie pójdzie –
ale gdzie tam - leżał w pozycji „szezlongowej” oparty o wezgłowie.
Zdecydowałem się na krótki komunikat – stary idę w kimę, także
wybacz… i kątem oka zobaczyłem, że drapie się po jajach, ale kurwa
coś za długo. Wlepiłem w niego wzrok i niestety nie było wątpliwości:
- Co Ty robisz? Pinokia ostrzysz?
Przyjął pozycję siedzącą, wciąż masturbując się przez te
swoje znoszone spodnie.
- No, trochę mi stanął – odpowiedział figlarnie.
Niczym wściekły prezes wskazałem drzwi krzycząc
„wypierdalaj!”. Wyskoczył z pokoju, trzasnął drzwiami i biegnąc
korytarzem, następnie po schodach walił pięściami po ścianach.
„No Łukasz – to sobie kurwa poromansowałeś” pomyślałem.
Sytuacja była poważna. Serce waliło mi jak młotem, w zasadzie to na
krótko wpadłem w panikę. Przecież to był regularny świr – w dodatku
popełnił paragraf! Siedziałem w tym pokoju jak w celi śmierci.
Miałem niemalże pewność, że zaraz przyjdą tu obydwoje i zgwałcą
mnie jakąś belką stropową. Dookoła żywej duszy, krzaki, drzewa, pola
i nieużytkowana szosa. W sam raz dla wszelkiej maści zwyrodnialców
i ich nowej ofiary. Mało ja się w życiu filmów naoglądałem?
Otworzyłem scyzoryk i wsadziłem pod poduszkę (cholera wie
dlaczego). Zaszlachtuję jak świniaka, kiedy mi tu który wejdzie.
Wysączyłem trochę wiśniówki i podjąłem decyzję. Spakowałem
mandżur, otwarty scyzoryk wsunąłem w kieszeń i zszedłem na dół po
zwrot pieniędzy. Po kuchni krzątał się rumiany. Kochasia nie było, pewnie kończył dzieło gdzieś w
krzakach. Jednak wiedziałem, że Rumiany wie…
Wypaliłem krótko – tu się dzieją rzeczy niepojęte, proszę mi
zwrócić pieniądze – byłem na terytorium wroga, nie znałem jego
mocy – więc mimo wszystko lepiej być uprzejmym. Zwrot kasy
odbył się błyskawicznie, nawet nie pytań, o co poszło. Zresztą po cóż
miał pytać, skoro wiedział? Pewnie sam wyhodował tą poczwarę.
Poczułem olbrzymią ulgę, kiedy przed hotelem zobaczyłem
dwóch typów przy Vanie. Spytałem się, czy jadą do Lwówka i czy by
mnie ze sobą nie zabrali, bo ja się stąd wynoszę. Byli dociekliwi,
dlaczego tak szybko – obiecałem, że opowiem po drodze. Wsiedliśmy
do auta oni z przodu, ja z tyłu. Facet na miejscu pasażera pokazał
białego kwiatka kierowcy – Zobacz co znalazłem. „Boże, nie…”
pomyślałem – „…następni”. Normalnie orientacja postronnych mnie
nie interesuje, ale po ostatnich wydarzeniach to było jak słońce na
przesadną opaleniznę. Wsadził kwiatka do plastikowej probówki z
wodą i powiesił na panelu koło radia. Odwrócił się i z uśmiechem
oznajmił – Orchidea! Uspokoiło mnie to – w końcu orchidee są
rzadko spotykanym kwiatem a ich zrywanie jest nielegalne – uznałem
więc to za zupełnie normalne zachowanie, a nie jak zdiagnozowałem -
podarunek od ukochanego. Opowiedziałem ze szczegółami historię
mojego wymeldowania – śmiali się szczerze na przemian ze sporym
zdziwieniem. Powiedzieli, że przyjeżdżają tu od trzech lat i nic takiego ich
nie spotkało. Przyjeżdżali jednak z żonami, więc Rumiany i Lowelas się z
tym kryli. No, kryli się. Zapytałem się czy pozwolą na spożycie alkoholu, dla ukojenia. Rozmowa i wiśniówka zaczęły mnie
rozluźnia, okazało się, że mają węża Boa i w Lato Agatowe dorabiają
na robieniu z nim zdjęć – trzeba być ostrożnym, żeby bydle się za
bardzo nie spięło bo wiadomo – National Geographic każdy oglądał.
Gdzie trzymali tego węża? Za mną, za tylnym siedzeniu w bagażniku
– jednocześnie kierowca dał po hamulcach – Cholera, tośmy trafili! –
wycedził. Przed nami sunęła jakaś procesja. Widocznie proboszcz
postanowił kontrować świecką imprezę. Paniki już nie było, ale
zacząłem się zastanawiać, czy ktoś mi przypadkiem nie pisze
scenariusza na dzisiaj. Procesja w slow motion skręciła w pierwszą
lepszą szosę, na szczęście nie szli do samego Lwówka. Wróciłem do
Hotelu Olimpus, gdzie okazało się, że dwie osoby nie przyjechały -
musiałem zaspokoić jednak ciekawość portierki - dlaczego wróciłem
do Olimpusa, skoro stąd rezerwowałem miejsce „na wulkanie”?
Okazało się, że wzięła mnie za sex-homo-turystą, ponieważ tamto
miejsce jest znaną w powiecie „mekką homoseksualistów”. Wypłaciłem 150 PLN za pokój dwuosobowy –
zapłaciłbym i więcej, potrzeba enklawy była wręcz organiczna.
Organicznie też odczułem spokój i bezpieczeństwo po zamknięciu
drzwi od pokoju. Prysznic, drink, TV – ogólnie pojęta normalność.
Zza okna zaczęło dobiegać „By the rivers of Babilon”.
Zawsze lubiłem ten tytuł nazwa, ale „Wczasy na wulkanie” – to dopiero nazwa.