Prose

ladamarek


older other prose newer

14 april 2013

Wzrok przyzwyczaja się do ciemnośći

Wzrok przyzwyczaja się do ciemności, w kącie na blaszanej misce grasuje szczur,
z oczu błyska zachłanność.
Staje na tylnych łapach i zagadkowo kręci nosem, jednym susem dopada szczerby w murze
i znika, słyszę tylko drapanie pazurów, chcę zatkać uszy
, nie mogę.
Okowy za krótkie przypięte do ściany, teraz czuję jakie są ciężkie, skąd się tu wziąlęm ?

P

róbuję odgadnąć , nie mogę.
Podnoszę oczy , anioł, czy złudzenie, szatan, czy miraż?Zamieram.
Pojawia się zielony stolik, na nim dwa kubki z kośćmi.Biały jegomość z rękawa wyciąga
niebieski zydel , poprawia skrzydła i zasiada , czarny Pan zawisa nad ziemią ,obkręca
wokół swej osi , staje.
Podchodzi, patrzy w oczy, sprawdza kajdany i wraca do stołu,
nic nie rozmiem czekając cierpliwie narozwój wydarzeń,
Zaczynam czuć pieczenie w środku, rozlewa się na łańcuchy i rozrywa pęta.

Skinieniem zostaje

zaproszony do gry, w dalszym ciągu nic nie rozumiem,
ale jakoś mi to nie przeszkadza ważne , że mam wolne ręce,
Chwytam kubek, w środku dwie kości bez oczek puste białe sześciany,
wstrząsam wysypując zawartość.
Wypada serce, ale żyje coś wemnie kołacze, co?
Szybkie ręce Białego nie zdążają, Szatan był pierwszy.Wbija nóż i niczym
widelcem karmi swe nadżywione cielsko. Ostatni kęs znika, nic
nie bije we mnie, nic nie gra, w uszach szum krwi ustaje,
w dalszym ciągu jestem świadomy .Jak to mozliwe?
Oddychami jednocześnie mnie nie ma .
Nieznane nakazuje ponownie grać .Wstrząsam , rzucam , wypada ból
żaden z odwiedzających nie żywi ochoty do zabrania , do napełniena
się zdobyczą.Powraca pieczenie,zgrzyt , rozłożone ręce
jak ukrzyżowanego,Jestem spętany nie mogę drgnąć,
Czarny chwyta palcami moją żuchwę ,usta otwierają się same.
Skrzydlata postać siłą wpycha we mnie rezultat gry, zaczynam
walczyć , miotam się,pluję , charczę, wszystko na nic, dostaje cios w brzuch,
łapie powietrze i już stało się
!Mam z powrotem w sobie przekleństwo,
od nowa , ale inaczej, świadomy istnienia .Korona cierniowa we mnie
rozpędza się jak ruletka, przeszywa , kłócie powróciło ze zdwojoną mocą.

N

adchodzi fala inna niż pozostałe jest tysiąe, miliony razy grożniejsza.
Łańcuch robi się czerwony od gorąca, nie czuje parzenia
.
Pierwszy wstrząs , nie mogę się ruszyć , przepływa, gniecie nieistniejące
serce, nastaje niebyt.
Oprawcy odpalają lont od czerwieni metalu , a ładunek lokują w oszalałej
głowie, wybuch daje znać kolejnemu przypływowi, błagam o litość,
błagam o dobicie, nie słuchają, uderzenie raz po raz biczuje, kolczuga
razów wwierca się opadam z sił, zasypiam
.
Wzrok przyzwyczaja się do ciemności...
 






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1