Poetry

Kraft


Kraft

Kraft, 26 august 2013

daj

zawinięty o twoją skórę
próbuję skamleć o sutki
napięcie
do granic twoja sprężystość

nigdy nie mówiłaś
zostań a będzie

było mi dane
w czasie deszczu wszyscy się nudzą
małe ramiączka lepsze jutro
zdejmij

pokaż dotykaj
ptaki też czasami
mają swoje skrzydła jak gniazda uwite dla piskląt

błagane delegacje
a potem nie pytaj dlaczego banany są krzywe
przecież
tak bardzo cię

zjem na wyrost

dalej zejdę
tam gdzie niżej zrobię kilka tatuaży
krzywd na twoim podbrzuszu
chcesz

powiedz mów gadaj
nic nie mówisz
ale słyszę
to mi wystarczy

twój szept
oddech westchnienie
twoje niebo
błękit lazur wybrzeża

sufitu nauczyłem się na pamięć
nie tworzę siebie

tylko po to
jestem

by czar prysł
albo i nie
wcale nie

zakazana

cicha przystań
daj mi
choć kawałek
milimetrzyk po milimetrze

siebie

kawałek

nawałnico

wiatr wcale nie jest taki chwiejny
paralele interpunkcji
przytulane roszadami wykradzionymi aniołom

pozwól mi jeszcze raz

a zdrapię tynk ze ścian


number of comments: 13 | rating: 16 | detail

Kraft

Kraft, 25 august 2013

kochanie moje...

taki
grubas a jednak wcale
nie chudy
ale jednak
ma sprzęt i nawet jeszcze

więcej

potrafi

gania motyle po polu
spełniając ostatnie życzenie
prywatnej czarownicy

przygrywa mu na skrzypkach
melodią w rytmie oj dana
chcąc by sama jak ten motyl

ale prawdziwa kobieta potrafi
wycisnąć siódme poty

z kolorów skrzydeł
w dzień szczególnie upalny

rozdajesz barwy


number of comments: 6 | rating: 11 | detail

Kraft

Kraft, 25 august 2013

grosze

za marne trzy
chciałaś kupić moje oddanie
ja za pięć twoją miłość

licytację
dokończymy nocą

za osiem
transakcja wiązana


number of comments: 14 | rating: 11 | detail

Kraft

Kraft, 12 august 2013

kocham

goniąc za echem jak wyrzeźbiony z piasku
łapacz snów skuty lodem zagubionymi resztkami
siłą słów dezyntezując okruchy horyzontów
przewracam się z obłoków na kartkę papieru
wylewam z siebie

olśniona zmierzchem teraz czytasz
ty która w ślad szłaś za mną
stopami jakie gotów byłem całować w ciemno
dwie nagie twoje ponad cenę
piersi ubrane w dotyk
i kilka niepotrzebnychn prywatnych zdań
gdy szukając światła
na dzień odejścia podsumowałaś świt z doskoku

jak niewolnik luster
w których moim odbiciem byłaś jedynie
tylko ty
białym latwcem na wietrze
kreślącym geometrię powietrza którym chciałem

oddychać jak to łatwo
powiedzieć mistyfikacją zdarzeń mąciłem kałuże
lepszego jutra episodio odbijając promieniami
natchnień moczonych w orzechowym torcie
skorupą tchnienia nieudanych połączeń

ostatni raz choć za późno
mówię


number of comments: 12 | rating: 14 | detail


  10 - 30 - 100






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1