3 june 2016
31 may 2016, tuesday ( 06/ostrzem przecinam szlaki/EKSKOMUNIKA )
stoję niewzruszony, już ucichły wszelkie głosy
Ra pełen mocy przywołuję Cię z siedziby nocy
odnalazłem siłę, a więc wpłynę na swoje losy
świadomy się przebudziłem, w końcu otworzyłem oczy
nie będę dłużej kroczyć drogą, którą mi wskazali
obrałem własną, nową, gdzieś pomiędzy gwiazdami
nadal nie mogą tego znieść, straszą mnie bogami
każą oddawać cześć, choć gardzą nimi sami
wiem, tak sobie radzą z urojonymi problemami
żyją nadzieją, że po śmierci ktoś czeka na nich
nie rozumieją, że choćby się wyspowiadali
to żadne niebo tylko ziemia czeka z robakami
i wszystko na nic, na próżno żeście się starali
jestem ciekawy kim bez tej wiary byście się stali
gdybyście nie zyskali nic dobrymi uczynkami
proszę powiedzcie mi, jakbyście się zachowali
jakby to było gdyby nikt nie patrzył z góry na was
wyrzuty sumienia nie miałyby tu istnieć prawa
każdy by się zastanawiał jak lepiej jest ból zadawać
może bym ujrzał w końcu jakieś szczere zachowania
z głębi mej duszy wyłania się dziwna postać
wołania usłyszeć można w otchłaniach już nie chce zostać
demony chcą się wydostać i przybrać realną postać
najtrudniejsze w życiu z wami jest kurwa sobą pozostać
wiem, muszę sprostać mam cele - wcielę idee w życie
Ra Hoor czuwa za sterem, więc na pewno uda mi się
myślicie, że zmierzycie mnie tu kurwa swoją miarą?
mylicie się, jesteście dla mnie tylko wielką skalą
patrzycie w gwiazdy nieświadomi, że są tak daleko
jak wasze jazdy od prawdy i chuj z tego, że świecą
szukają błazny odpowiedzi na głupie pytania
chcieliby tutaj coś zmienić, lecz kończy się na staraniach
niektórzy już ogarneli, że trzeba zacząć od siebie
będziesz lepszy od niedzieli jak się w sobotę najebiesz
pamiętaj też o nadziei bo matka dba o swe dzieci
jak coś ci się tu spierdzieli winę zwalisz na jej plecy
obiecaj swojemu panu, że nigdy więcej nie zgrzeszysz
potem się kurwa zastanów bo chyba sam w to nie wierzysz
odejdź od konfesjonału, przyznaj się przed samym sobą
dostrzegać prawdę się naucz, staniesz się lepszą osobą
słońce w zenicie, przyzywam Cię o piękna Hathor
chcę tryumfować, stawić twardo czoła wszystkim szmatom
więcej nie chować się, więc prowadź mnie daj siłę na to
bym przyżył dzień tak jak chcę, a nie jak mi każą
nie dopasuję się, mówiłem już kurwa nie raz
czeka mnie śmierć, więc będę żył, a nie marnował czas
na problemy zniewolonych mas, popierdolony świat
chcę tylko pokazać wam jak bardzo nienawidzę was
i sram na cały chłam, którym karmicie mnie tu co dnia
bo w dupie mam i tak wszystko będę musiał zdobyć sam
i plan zrealizuję choć niewielu mnie tutaj zrozumie
paradoksalnie właśnie to mnie kurwa motywuje
zawsze najgorszy bo nie umiem i się nie nauczę
stłumić tego co czuję, nie mam gdzie od siebie uciec
i zostać muszę z myślami, pośród nich znaleźć duszę
pogodzić się z chorymi snami, a łzy do poduszek
ukryć przed wami i zamienić w nienawiść
aż te kurwy własnymi słowami się zaczną dławić
ulżyć fantazjom, nim przypną mnie pasami
i nazwą wariatem, chociaż są tacy sami
egzamin z życia oblany przez dziwne stany
omamy, kryształy, alkohol i w mózgu zmiany
cygary, odpalany jeden od drugiego
ja, koszmary, cztery ściany, jak tu zrobić coś z niczego
a może jednak nie wszystko jest stracone do końca
Tum pełen radości witam o zachodzie słońca
Tahuti stoi pełen chwały na dziobie okrętu
ten dzień był doskonały - jestem panem własnych lęków
nadal mam sztylet w ręku, wiedźmy tańczą ze mną w kręgu
nie poddam się bez względu na to ile zrobię błędów
ostrzem przecinam szlaki, obieram własne drogi
czarny kot, na cztery łapy spadam i staję na nogi
wymogi tu stawia życie, nieświadome wybory
skrycie marzę o bycie lepszym niż do tej pory
stwarza pozory, że też mam na coś wpływ
a jedyne co tu płynie to tylko mój pot i łzy
chyba najwyższa pora żeby skończyć z tym
nie będę słuchać porad, kurwa nie chcę żyć jak wy
każdy się pnie na szczyt, chce z góry patrzeć na syf
którym nie tak dawno jeszcze sam tutaj na dole był
i brakuje mi sił gdy chcą uczyć mnie o życiu
proszę ucisz ich Ty któryś jest Cheprem w ukryciu
i tak mi mija dzień, raz jest dobrze a raz źle
czasem uśmiecham się, a czasem chcę se strzelić w łeb