Prose

Stary Wujek


older other prose newer

3 september 2014

Dziwny, stary Dom

Powiadają w mieście Bychawa, że jeszcze przed wojną w domu przy ulicy Piotra Ściegiennego znajdował się sklep wielobranżowy, w którym okoliczna ludność mogła zaopatrzyć się najprzeróżniejsze artykuły. Było tam można kupić m.in. biżuterię, mydło, fajans, zabawki, różne narzędzia ogrodnicze i tkaniny.  Sklep dobrze prosperował, zatrudniał wielu ludzi, ale  jego właściciele nigdy nie cieszyli się popularnością w miasteczku.
 
Dom z pokolenia na pokolenie zamieszkiwała jedna rodzina, której nazwiska nigdzie się już nie wymienia. Ludzie po licznych rozmowach umówili się między sobą, że trzeba zapomnieć o wszystkim co tam się działo, a były to podobno rzeczy, których nie można wytłumaczyć w prosty sposób.

Najwięcej niesamowitych historii opowiadali sprzedawcy, którzy pracowali w sklepie. Trzeba wam wiedzieć, że żaden z pracujących  młodych mężczyzn nie przepracował tam dłużej niż sześć miesięcy. Jak sami mówili, chociaż właściciel był dla nich dobry i traktował ich uczciwie sama aura tego miejsca nie pozwalała na dłuższe w nim przebywanie.  Opowiadali, że najdziwniejsze były odgłosy, które dochodziły ze strychu oraz zza ściany, za którą znajdowało się mieszkanie właścicieli. Szybko jednak milkły w chwili gdy ktoś przychodził do sklepu. Po kilku godzinach pracy, każdego z pracujących zaczynały od nich boleć głowy i robiło się im mdło, dlatego też  robili co mogli, żeby zatrzymać klientów w sklepie, a kiedy ich nie było, wychodzili za drzwi i z progu zachwalali głośno produkty, które można u nich nabyć. Wieczorem, na godzinę czy dwie przed zamknięciem sklepu odgłosy nasilały się, dochodziły do nich jeszcze inne, nowe i pojawiał się dziwny, intensywny zapach dochodzący jakby spod podłogi, gdzie mieściła się  piwnica.
 
Wielu ludzi po usłyszeniu tych rewelacji zastanawiało się, co też to wyczyniają mieszkańcy domu. Kiedy ktoś pytał, odpowiadali, że nic złego się nie dzieje, że to pewnie słychać tylko szczury w ścianach, a smród pochodzi z pieca czy z przewodów kominowych albo wiecznie zatykających się rur ściekowych. I takie tłumaczenia trwały cały czas.
 
Pewnej zimy śnieg padał tak intensywnie, że aż zasypało całą Bychawę. Drogi dojazdowe były tak zaśnieżone, że nie można było nawet wyjechać z miasteczka.  Młody, od niedawna pracujący sprzedawca, który mieszkał w innej miejscowości nie miał jak wrócić na noc do domu. Poprosił zatem właściciela o nocleg, a ten...  bez zastanowienia się zgodził. Zaprosił go również na kolację i poczęstował dobrym, domowym winem, które mu dolewał natychmiast gdy ten opróżnił cały kubek. Chłopiec chciał przyjrzeć się wystrojowi mieszkania i gospodarzom, lecz niewiele zobaczył, gdyż jedynym źródłem światła w całym domu były trzy, wysokie, woskowe świece stojące na stole. Po kolacji chłopak posłał  łóżko polowe za ladą i spróbował zasnąć.
 
W nocy obudził go własny kaszel gdyż w całym pomieszczeniu czuć było dziwny, mocny zapach. Kiedy doszedł do siebie, a zajęło to dłuższą chwilę zrozumiał, że dzieje się coś jeszcze, a mianowicie słychać było intensywne, głośne uderzenia dochodzące z niewiadomego miejsca. Postanowił pójść do kuchni i napić się wody, jak miał w zwyczaju to robić, gdy zasychało mu w gardle. Chociaż była późna noc, w całym mieszkaniu, na korytarzach i pokojach paliło się światło elektryczne. Zaintrygowany chłopak minął kuchnię i podążył do lekko uchylonych drzwi w salonie. Tam zauważył, że znajdują się w nim wszyscy domownicy wpatrzeni w stare radio, przy którym stała głowa rodziny - właściciel sklepu, i coś przy nim regulował. To z radia wydobywały się te bardzoossobliwe dźwięki. Co najdziwniejsze, po całym salonie rozwieszone były spirale, sprężyny, pręty, a wszystko to przypominało obserwatorowi pajęczą sieć. W pewnym momencie dźwięki, chociaż chaotyczne zaczęły układać się w jakąś dziwną muzykę, która wydawała się spływać ze ścian i sufitu... i była jakby odgłosem zawodzenia samego nieskończonego  kosmosu. Po jakimś czasie muzyka i dźwięki stały się bardziej przyjazne. Chłopcu zaczęło byś dobrze, czuł się nią oczarowany, uwiedziony. Na chwilę zamknął oczy i słuchał muzyki, która zagnieździła mu się już w głowie i rozpoczęła wędrówkę do serca. Przybrała postać pięknej kobiety, która mogłoby się wydawać podążała w jego kierunku uroczo się przy tym uśmiechając. Zaczął rytmicznie poruszać głową i składać palce w dziwny, nieznany mu dotąd znak.  Postanowił wejść do pokoju, dołączyć do domowników i wspólnie z nimi się radować. Otworzył drzwi, zrobił kilka kroków... i wtedy ich zobaczył. Pod ścianą, której nie mógł wcześniej widzieć, nad butelkami, z których coś sączyli, siedziały istoty, które później nazwał Ossobliwymi. Cóż to była za wataha płci obojga... Chłopak blisko utraty zmysłów wybiegł z domu. Mieszkańcy Bychawy znaleźli go dwa dni później, zmarzniętego, siedzącego w starej ruinie żydowskiej synagogi... A kiedy doszedł do siebie opowiedział to, co opisane powyżej.
 
 
Od tamtego czasu, odważniejsi ludzie co jakiś czas podchodzili wieczorami pod ten dom, żeby samemu przekonać się co się w nim dzieje. Zauważono, że kiedy nadchodzi noc, latarnie uliczne w pobliżu domu lekko przygasają, a wszystkie zwierzęta z okolicy uciekają z tego miejsca w popłochu. Kontrola milicji... i nawet proboszcza miejscowej parafii nic nie wykazała. 
 
 ...
I to mogło być wszystko prawdą. Kiedy byłem  młody, pewnego wieczora, tuż po zamknięciu sklepu poszedłem do tego domu, gdyż chciałem zanieść kilka miedzianych kulek, które udało mi się odzyskać z różnych rzeczy znalezionych na śmietniku. Jeden z członków rodziny skupował właśnie miedź i oprócz kilku groszy liczyłem również na jakąś tabliczkę czekolady, którą dawał małym dzieciom. Wszedłem do sieni, a gdy mój wzrok przyzwyczaił się do ciemności, ujrzałem nikłe światełko wydobywające się przez dziurkę od klucza. Wtedy ośmieliłem się iść dalej. A kiedy już miałem chwycić za klamkę drzwi poczułem na swojej ręce uścisk małej, zimnej rączki... Wybiegłem stamtąd i nigdy już nie wróciłem w to ossobliwe miejsce. 
 
www.facebook.com/starywujek000






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1