Poetry

Deadbat


older other poems newer

17 may 2015

Własność cz.2 (epitafium)

Znasz ludzi
Ci co emocje w słowa przekuwają
w kuźni życia pałace stawiają własnych świętych racji
im starsi tym pałac bardziej złożony i trwalszy
 
Oni sami w nich służą i duszą i ciałem i chcą by im służono
święcie przekonani w tym pijackim widzie
że świat tak działa tak jak wyrozumieli
nieszczęśni narzędzia z dziełem myląc
czasem dumnie trwają uwikłani w błędzie
wtedy zobaczysz ich w poniżających rytuałach
pełnych przywiązania i poddaństwa
bałwochwalcy
 
Oto przecież sobie tylko cześć oddają
i cierpią gdzie źródło cierpienia
ty nie ujrzysz a oni nie znają
w siebie uwikłani sobie przecież złorzeczą
nienawidzą szydzą ostatecznie
boją i pokłony biją
raz za razem
(Jeśli to nie śmierć i piekło to ja nie wiem chyba co te słowa znaczą)
...
 
W tym szaleństwie tęsknią przecież za harmonią
i struna niestrojna brzęczy im fałszywie
 
W świątyni nadziei

oczekuję że jutro jakieś światło ciemność dziś rozświetli
mocą prawdą radością popiół ich rozgrzeje
rozpali aż stanie się słońcem i życia i sensem i chwałą
nakarmi serce zdumione swym szczęściem w każdej chwili
prawdziwy i godny człowieka cel się uwidoczni
miasta wojną spalone z zgliszcz się podniesie
i wskrzesi martwe prawa którym miłość najmądrzejszą panią
w radość zmieni bezgraniczną rozpacz płaczącego dziecka
wdowca i wdowę pocieszy oddając im ich serce
 
Ciemność stanie się złudzeniem
Zło marną anegdotą o dawnym błędzie dla przyszłości zachowanym skrzętnie
Cierpienie maszkarą i złym snem w otchłań zepchniętych niewiedzy i niezrozumienia
 
Dziś jednak
 
Posiedliśmy pamięć więc ludźmi jesteśmy
to ciężkie brzemię i wielkie zadanie
Być może kiedyś z wdzięcznością w innym życiu zapłacimy za nie
a może przyjdzie polec i głowę położyć pędząc w niebyt/Szeol
Oby nim się to stanie człowiek był nie gatunkiem ale stał człowiekiem
 
nie zabijał innego dla groszy kilku marnych
nie zjadał innego przez wzgląd na swoją korzyść
nie gwałcił innego dla chwil kilku swojej przyjemności
nie szukał korzyści własnej w powierzonej władzy
nędzy nędzą nie leczył i zranionego bardziej nie kaleczył
nie bił bezbronnego
nie kopał leżących
nie pogardzał najmniejszym swej skali nie znając
nie widząc własnej małości i nędzy nie wyśmiewał z mniej obdarowanych 
...
próbujemy żyć sobie jakby Bóg nie istniał
(reklamą próbować trud życia zastąpić
to jak starać jeść zamiast dania papier)
W swojej ucieczce w niebyt pustych niczym cymbał choć smacznych słodyczy
dekalog dziś jest przestarzałym dawnych czasów świadkiem o którym więcej niż mówi się milczy
naprawdę?
kogo to obchodzi






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1