Poetry

Deadbat


older other poems newer

18 october 2021

comme ci come ca

Kwiaty upadały rzęsiście w powolne i ciche równania grządek
z ich płatków gwałtownie strząśnięte spadły lśniąc jak brylant najdroższy
krople rosy
to było kiedy przepytywałem ogród na okoliczność marzeń
z dłonią ułożoną w najsubtelniejszy symbol
lecz moje własne uszy własny głos mój rani
moje usta wypluwają wyłącznie suchych pestek kamienie bez ciała
i nie odnalazłem prawdy o szóstym wymiarze
jedynie lekko zanurzone w kawie obolałe neurony
leczę snem zbyt krótkim na okoliczność świtu
i w twarz posępną patrząc grafomańskim szeptem
szydzę tutaj sam z siebie
Póki co
Odprawiam swoje gusła
Przygładzam wciąż na nowo niezborne kroki i gesty myśli rozczochranych
niewydarzone wydarzenia co je tak bardzo chciałbym wreszcie pochwycić i chciałbym
aby się zaraz teraz wydarzyły skoro już tak wyraziście się zapowiedziały
umykają mi ich tony zbyt lekkimi będąc te ptasie przejrzyste płody poronione
nie chce żaden zasiedlić mej duszy i w niej dojrzeć pieśni jej nie rozpoznając
tak więc śpiewać im będę moją nową pieśń aby je na nowo oswoić
A czy ich owoc dojrzeje czy spadnie w me ręce
w usta wpółotwarte
tego nie wiem przecież jednego tylko jestem pewien
że nic wiedzieć na pewno nie można
Dlatego w śpiew swój zasłuchany pląsam
I kiedy mnie zapytasz
błądzę po parkiecie
tańczę
tańczę jeszcze






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1