Adam Pietras (Barry Kant), 17 february 2024
Z cyklu "Demon w szarości knuje spisek"
Południe
Płaczesz więźniu nad życiem
Gdy skończył się twój marsz
I słońce stoi w zenicie
Choć nie płaczesz z powodu przemijania
Bo spoglądasz na drzew zbędną różnorodność
I wiesz, że nie ma w świecie rzeczy, której byś nie poznał.
Zawiodła cię chwila na którą czekałeś od zarania
Bo w południe jest pora najgłębszej nicości
W południe płacze więc więźniu przez pustkę
Twoja dusza umierająca z rozczarowania.
Stara wariatka
Spaceruje nad ranem jak po własnej galerii
Wśród odorów spalin i krwi na blaszanych blatach
Gdzie wściekłe psy liżą dłonie ludzi -
Na bazarze miasta drugiego świata.
Jeśli jej nie znasz to cóż mogłeś widzieć
Bo ten strach na wróble to upiór poznania
A stukot jej butów na ulicznym bruku
To nasza zdolność definiowania.
Lotty Rood
Jeśli kiedyś – w tym przedziwnym kraju – spotkam jeszcze Lotty Rood
O! Lotty Rood, młodą sokolniczkę
Poproszę by przywdziała suknię melancholii
Bo ona jedyna wie, że gniję w środku
Ona jedyna pod Słońcem
Dobra Lotty Rood, której dziadek był szamanem
To jej opowiedziałem swoją historię
Poproszę by przywdziała suknię melancholii
Gdy już będę miał rewolwer
O Lotty Rood, Lotty Rood! Mój australijski aniele!
Chciałbym jak ty wierzyć w duchy pustyni!
Pamiętam jak jedliśmy masło orzechowe
Drwiąc ze wszystkiego w tym świecie
Kochana Lotty Rood, potraktowałaś mnie tak dobrze
Obiecałaś opłacić orkiestrę jazzową na moim pogrzebie
Gdy piliśmy mleko na ganku Twej chaty
Imaginacje
Śmieję się:
Czy to demon w szarzyźnie głębszej niż codzienna uknuł spisek
Usiłując zbluźnić przeciw pustce życiem?
I śmieję się dalej:
Czy stała się sprawiedliwść gdy cierpię
Razem z narodzonymi, niepytanymi nigdy -
Przez kostyczny rytm konieczności zgoła obojętnej?
Jednak bezużyteczne są już te myśli jeżeli w ogóle mnie nawiedzają,
Bo zapałałem wstrętem do wszelkiej nieprawdy i fantazji -
Ostatecznie przecież śmierć wyzwoli nas od lichych tajemnic życia...
I nie ma nademną dobrej reguły
I nikt mnie nie pyta dlaczego upodabałem sobie szare kałuże
I dlaczego nie spoglądam w zwierciadło nocy
I nie poszukuję swej przynależności wśród metafizycznych buntowników
Lecz nie ma dla mnie już piękna ani zła,
Ja jestem wolny,
Ja Spłonąłem.
Pietros z warchołów
Adam Pietras (Barry Kant), 17 february 2024
Świat to step i mrugające światełka "ja" to tancbuda ulica wszystkich czasów...
Adam Pietras (Barry Kant), 13 february 2024
How to make things disapear -
Change your focus.
Adam Pietras (Barry Kant), 13 february 2024
(Motto: I shall know as I am known - st. Paul, Apostile of nations)
(Motto: Człowiek to tylko kilka mikrogramów Miłości.)
A.
I.
World is made to wait.
II.
Love the Tomb,
kiss the deepest longing -
dysphoric universe
by Night.
III.
M. - Lilith killed (...).
B.
Jedzie samochodem
przycieła sobie drzwiami płaszcz
ubłociła buty
znowu ja obesrał ptak
kupiła paczke chusteczek
wyjeła portfel z teczki
wybrała sie do fryzjera
streczy ja obrzygana penera
znowu jej nie stac na fajki
nie za bardzo wierzy w bajki
lubiła Walta Disneya
szcześliwie unikneła wiezienia
teraz z kolei czyta Idiote
planuje (...) na sobote
II.
Gościu miał np. Lincolna, ale skończyło sie paliwo - i wysadził sie razem z samochodem w powietrze.
III.
Na ta chwile wszystko wydaje mi sie po prostu zasłona. Zasłona zasłania. Ale po co? Jestem prawie pewien, że to gra.
C.
I.
Geofferey is (...)
- hanging hangman on blue wall
Geofferey is (...)
- your silent thoughts his only call
Geofferey is (...)
- he cannot be depressed
Geofferey is (...)
- he cannot be obsessed
Geofferey is (...)
- realized in atom
Geofferey is (...)
- false's his predistigation
Geofferey is (...)
- something as predestination
Geofferey is (...)
- it's just an accident
Geofferey is (...)
- it's just an accident
D.
I.
When you're sad
I'm glad
When you die
I get high
II.
Who are you?
- Oh, I am a symbol...
Where do you live?
- Oh, nowhere...
What are you?
- Nah, nah, nah, nah, nah...
What are you?
- Nah, nah, nah, nah...
D.
- Mogłabyś zostać świętą dowolnej religii.
- Ależ ja bardzo kocham ból. To tylko lęku nie da się pokochać.
***
Kick me...
Adam Pietras (Barry Kant), 12 february 2024
I live inside a letter
Of things that doesn't matter
I pray to bare blue wall
In rhytm of rock and roll
Faces speak of things so certain
Someday I'll become fertile
Bloody stories in my head
I should be long dead
Adam Pietras (Barry Kant), 10 february 2024
Dysonanse owinięte płótnem. Zmysły są rozbudzone.
Eter wydaje mgliste nazajutrz, słyszę drewniane piszczałki.
Palisz papierosa. Noc o stonowanych barwach, nasze narzecza.
Nabieramy się, to trafność spostrzeżeń.
Jasność umysłu. Intensywność obrazów. Wodne ptaki i paciorki,
Paciorki nawleczone na rozciągliwą nić. Nosisz je na lewym nadgarstku.
Palę papierosa, dzielę się z tobą. Informacje to destylat chwil "aha".
Poszukuję wytchnienia.
Chaty na Highlands. Sypialiśmy na wzgórzach. Obrazy przesuwały się przed
Naszymi oczami.
Albo Francja. Namioty na festiwalu rozbite nad rzeką, na przeciwległym brzegu
Jakieś apartamenty, miasto pełne cyrkowców i podróżnych dziwaków.
Liczę językiem swoje zęby. Halucynowaliśmy. Z dzieciństwa pamiętam jeszcze
Dzwonki do mechanicznego bilarda i morze.
Albo drzewa pod zielonym niebem i czarnymi gwiazdami. Pył błędnych świateł.
Krew przepływająca przez żyły i tętnice. Biologiczne maszyny, słońce rozszczepione
W indygo.
Bóg jest rozmiarów ziarnka piasku i przefruwa przed naszymi oczami jak pikujący ptak.
Jakieś zadane, choć trudno powiedzieć, czy własne - pragnienie
Szum, istnienie idealnie obojętne.
Adam Pietras (Barry Kant), 10 february 2024
so beautiful is the question "why" left without an answer
***
Grał Pan w System Shock 1 albo 2? W dwójce System to Kobieta. Kobieta na statku kosmicznym Von Braun zamienia wszystkich w zombie i się ich rozpierdala a poza tym hackuje drzwi karty kredytowe i korzysta z energii PSI. Lilith- Czarny Księżyc. Są Kobiety którym sprostać potrafią jedynie filozofowie.
***
Hypnotize - mesmerize
Smoke is a symbol of a prayer
dont close your eyes dont paralyze
conjure me or I will kill you
Never again and never bbefore
make this while sacred forth
dans for me and get undressed
I want to see your truth
Hypnotize mesmerize
justify my temptation
close my eyes and paralize
otherwise I will kill you
Ashes of love fatamorgana
dreamy picture spiced with bitter
spiced with hot spiced with death
for heart itself cannot please
hypnotize mesmerize
whisper sing and tell me lies
find an ease on sandy seas
be as true as truth is
it's a living beast
time measuring with a heartbeat
hot blood life breed
winddancing leaves remind of a pleasure
hypnotize mesmerize
many dreams about one affair
spirit is carnal and magic is true
im a murderer and smoke is a prayer
***
Jego krok jest bardziej rozkołysany
jego poznanie szersze
On wiesza na gałęziach metalowe i szklane kulki
zasłaniając się wachlarzem
on żyje wystawnie
jest wielkim bogaczem
wciąż zmienia swoje domy
potrafi je burzyć
one chronią od głosów
teraz ma tylko czereśniową wiatę
jeszcze nie skomponował kolejnej rezydencji
nie będzie już miejsca dla biedaków i głupców
***
A ty? Bo nie widzisz tego tak jak ja, co znaczy, że nie potrafisz wejść do mojego świata, ponieważ nie jesteś go godnym.
Szukałem boga.
Wybaczam
***
Uderzałam jego pierś
lecz ona spała
musiał o tym wiedzieć gdzieś głęboko
w swoim śnie
gdzie tańczył z fantazją
może moja pięść zadała mu śmierć
a może była kroplą deszczu
czy też którymkolwiek z głupich ciosów
jego bezsilnych wrogów
bałam się tylko
bym nie stała się najgorszą z jego mar
bo wtedy oboje byśmy umarli
***
I know you wanted me in the shape
Yet I am a ghost
Still you may find me danceing
If you will come to be sun for me
I will dance for you
Still you may find me in the eyes
Realize that skaye is the bloom's expression
Everything came unexpectedly easy
I know a man
That doesn't want to live forever
And that might be a haiku
But silence of white poeople sounds another way
***
The highiest and praised the most is Love. Mysterious and mighty. Beneath are the gods.
Fantasy Grace Beuaty
danceing and singing.
Beneath are angels that use to
lead us through the planes.
Needs, feers, sym and antipaties
Together, they may shape channels
blow the winds
rivers of our will
of death.
Free creation
suffering
materia
We may find asa Mirror!
***
Sometimes I do yell toward sky
My darling
Its uneasy for me to explain why
Maybe the word that sounds despair
will make us a bit closer in understanding of this affair
but so many prisms and hundred reflections
devided us
by the wall made of glass
***
Dark blue poison in my velvet
Well is it's and blood composition
Vapour
Heart and living veins and lips
Breath - Dance - Death
Electricity
Music plays and light flickers parfumend with
Erotism of the last living
Inside a dead city by night
Telegram from a dead city
"Unborn baby will be born to fond"
Telegram from a dead city
Hey babe, just telle me while you wanna take a ride
I'll be there I'll hand you a gun and tell you to stop but
If you want...
***
I cannot reach you
sometimes I think that
I don't care if we are going to die
***
In the city of seldom
whol faith has gone dry
they just now fear od death
in the city of seldom
only my magic
so please leave me
there is no sens for live
and no one believes
nothing beneath
i'ts forbidden to dance
can change this pleace
and dont break my heart
Oh Jenny Jenny Jenny
My deep valentine
Oh Jenny Jenny Jenny
You cinnamon soul
***
do you know what happens with love you cannot give?
***
someday I'll go far away
and bid you a farewell kiss
same bitter as thankful
forgiveness for all those years
Adam Pietras (Barry Kant), 10 february 2024
The Piano of Comte de Lautremont
***
Zafquel - A Dream
I was a Child
in the cradle of rattlesnakes
and vermin
A dream of another world
longing for love
wishes of Death
I drink the noblest and solemn wisdom
of sorrow
of pain
of bitternes
of hate
of humilitation
of despair
for it gives me a pleasure
I wish it never stops
Though I bring life not death
I bring joy and freedom
I bring Love
I bring
Isn't pervertion a kind of sweetest torture
For only sin is a punishment for sin
I don't mean by it a conscience
I mean the sin
I do not understand
But I follow
Someday
There will be nothing
But Light
Nobody knows when the Day will come
Empress
The beautifulest
The cruelest
The Holy Virgin
Heart of Thorns
Queen of Destroyers
Blessing of Teachers
The subtlest touch of Healers
Never fading furthrest of far Suns
Mother of gods
The ocean of knowledge and semen of all arts
The Mind
The Matter
The Indifference
As I die slowly and painful
The Dusk becomes so delicate
So tender as a ransom
A Hymn of a quantum schizophrenia
Where past and future is being sacralysed
Totally
By the deepest Nowness
Hollow space
Endlesness
Void
Abyss
Venom
A Dream
In wich there is no need to act
In wich there is no need to rest
Calmnes becomes one with fury
Sober become crazy
A Rose
Of wich bloom I see for a distance
As I sweep on a thorny blush
Wherever I look I see the empty gaze
Of Doom
It sounds as a glory
It sounds as a promise
It tastes as a kiss
For only I can excercise my Self
I know
I can bring the blessing
Prometheus cried upon the dust and clay
For that is what we are
Syzif was a fool who played with gods
Thantal is a model of all saints
The Archetype
For the space is made of closeness and a distance
Only to yearn
To become a god
And dance forever
With a shakesperean laugher on my mouth
With no disgrace
With no putridness or dirt
With no hidden intention
With no hypocrisy
With joy of an innocent clever and deceptive forest spirit
I will enter the Kindom
The Empire
I yearn
***
Praetorians
A new day
Bittersweet
Touch so deep
I see my people kneeling in the dark
In maligna and misfaith
Who will go through their fears and bring presence
Who will touch the lepper
Who will raise the fallen and devastated
I see myself in the eyes of an abandoned child
In his little passion of a question that will stay in him forever
I don't know
The broken light
Torn innoscence
Obsesion and melancholy
Building a wall
Cries at nights
Dies by days
Never sleeps
Never rests
Ask questions without answers
All alone
Grows in the wildest moors of the World as it is
Becomes a Rose
Becomes maker of crafts
Becomes what he becomes
It is just as it is
Someday he will understand
That there is no sence in asking the Question
He will see
That it is just as it is
That it always was like that
And alaways will be
I see God lying on the floor
Among the fish and creatures of the depths
He is looking at me
He is always looking at me
He looks straight into my eyes
What can I do
Eyes of stone
Cold
Still
Indifferent for a touch
Indifferent for a sigh
Indifferent for a tear
I don't know if He knows my presence
He just looks at me with the empty eyes of a widow
It persists as far as I remember
He always was there
He always will be
It is just like it is
There is no anwer to His question
I think He knows that
There is nothing to understand
There is nothing to do
Everyone goes through this road
This or that way
I don't know
Wound becomes scar by the time
Until now
I think I understood something
Alhough I don't ask for a long time
Who knows
Perhaps someday I will know everything
As far I think that man needs Beauty
And to serve the joy of his kins
In this specific harmony of opposites
That he must figure out by his own
Somehow
He needs some passion
He needs to be alive
He needs to see the Rose
He needs to love what kills him
That's what I understood until now
Perhaps someday I will know everything
***
First year in space
We live in the silence for years
That are the matters of language
Between all things uncertain
That mentle in a deviding brain
And live somehow
As I always say there is no perfect distinction
Between the Imagination and the Real
I'm not quite sure
If I loose my conscience
It's fine
I got used to it
But perhaps I should not speak anymore
As they will call me a wiseman
Go by my tracks
It is no good for anyone
Although
Anyhow
Everything happens in an endless nonsece
A nosence that sacralyzes itself from while to while
How it is to imangine a God
That dreams himself
A Houdini
Blank humour of all those fearful wisemen that told nothing to nobody
What is a difference if something happend
And if not
There is no way to escape the ground of will
It's some kind of eternall chess I suppose
Eternal boredom
That's why playful women doesn't care anymore
That's why we are designed to endlessly gain power
Because what harms gives you a lesson
And everything harms
Ergo everything gives a lesson
Downfolded folk looking for a sigh
Someone is searching a man by day
All he is certain is his own blindness
Fool should not be followed
Luckly
No one cares anymore
Perhaps that is the thing I wanted to say
Lucidly dreaming
Sculpting my own desingn of the Arc
Dealing with those that are good to deal
Talking with those that are good to talk
A kind of periodical kinship
I sweep from time to time
A play
With that minimal loyality
And irritation
Disguise majorly of myself
Celebrated naivity and that specific optimism of childish victim
Pretentional performance
Self-consicious youth
Not knowing my self the same as not knowing my kin
Humorous prison love
Vomit
Joke
All I want is to be free
But there is no way to escape from freedom
All I want is my Self
That is the case
I am a miraculous Child
There is a part of me that is a teenager
I think it's the source of my lie
A kind of old mask now useless and silly
Self-conscious hipocrysy
That I hate in my self
Everything changes
I was so funny because I was too young to be who I was
(That was a kind of anthropological experiment?)
I was so serious
Believing in Apocalypse
And in Love
And in wisemen
(Now I am one of them so I know)
I took those parts of my past
They are disguising
But I sweep them in a kind of pavement alchemy
(That was a kind of anthropological experiment?)
(I must know.)
(I must learn.)
That's what I like
That's what I call Indifference
That's what I call a Joke
It's a greater pleasure for me
And I think that there is nothing wrong with it
From a libertarian point of view
What I truly believe
The matter is to know
Not to fear
That's why I have gossip in deepest disdain
Live and let live
That's all the Science
***
No Name
I get all the sorrow of my land and men for it's to hard for them
And I am endless
I am the ever unknown Moses
The Weakest of All
I am present at their birth
I know their works
I swallow their dirt
For I got the dirtiest
I pray for them for they made me
Although I know they will suffer
Although I pray for them to understand
That they can grow in pain to become
Themselves
Even more than they are now
I bless their weddings and all the folk
I die with them
When we die
The Heaven dies too
I obey
Because it is just as it is
***
Pink Noise
(For Eris)
(I - The Mirror)
I need not to remember
For to loose is a pleasure
I'd kill myself just to see how it is
Although I'll die somday anyhow
There is no need for revolution also
Though there is no better or worse
In this abyssal in this labirynth
All states are equal
To believe in God
Is to make yourself a system
To gain what there always was
I'm serious
The endless Tradition
It's not so easy to break the DNA
They'll kill each other exactly for nothing
It looks as they like it
(II - The Humour)
Maybe I have a chip in my brain
It makes that I am always in the right place
Or maybe I'm just an optimist
And see it that way
All I need is to smoke
Dive in the Ocean with faces
Play with my fear
Kiss the Love that's never present
At now
I think we'll endlessly ask where and what we are
Is it a beggining of new faith
Or reign of all the Suns
Each star or stone can speak
Although they say precisely nothing
Or they say too much
Perhaps because there is nothing to understand at all
(V - The Smoker)
For Humankind is but a race of hi-tech rodents
We grasp ourselves in cheerish
Phenomenons flourish in nothingness
They are all pink
Why don't they show nothingness in TV
That would be true
We would all get visceral
And see what they say
There is something pretensional in being myself
To be a shitting clay demigod
To be a drunk teenage hierophant
To be an exihibitionist
Adam Pietras (Barry Kant), 3 february 2024
RYSUNKI TUSZEM
Wśród furkotu skrzydeł ptaków spłoszonych twym krokiem oszalejesz na chwilę
Uprzytomniwszy sobie nagle drzew jakby zbędną różnorodność
Wokół twojej miękkiej muzyki od zawsze krążyły jakby cienie motyli
Skrzydlate szepty które do dziś można odnaleźć na fotgrafiach
Jednak nareszcie zniszczyłaś swoje rysunki tuszem
I lampion barwy kości słoniowej
Potłukłaś porcelanę
I upuściłaś krew tnąc głęboko swoje szczupłe ciało
Poruszył cię widok martwych mew na czarnych wodach zatoki
Kiedy spacerowałaś nieopodal wybrzeża
I zdaje się, że od razu przydałaś tej wizji jakieś symboliczne znaczenie
Niezwykle ważkie
Jak wszystko, w twoim na poły dziecinnym, na poły teatralnym świecie
PO POŁUDNIU
Kilka skojarzeń rozwianych w nudzie
I wieczne pretensje
Krem granatowy spacer paroksyzm -
Ten podniecający pierwiastek na granicy rzeczywistości
Ciekawość zgasła
Nasza przyjaźń jest niewielką radością
Choć nie jestem pewien, czy to istotne -
Bo piszę tę notę "..."
Ponad bezsensem jakże dziecinnego pytania
Śmierć nieistotna przecież
Gdy światło tak smutne jeszcze smutnieje -
Po południu
NOCNE MOTYLE
Boski smutek granic
Paradoks i narkotyk -
Wachlarze morderstwa
Odłamek wieczności w mym oku
Rozświetli lampy dla istot skrzydlatych
***
Skoro oszalałaś już
Tym cudownym aktem
Umuzycznionej Ananke
Studiuj nad ideą dadaistów
I nad umieraniem dążącym
Do niespotykanej estetyki
(Aż chłód zapanuje w mieście jutra)
Zapragnij zrozumieć grającego na cytrze
Tę halucynację kwietniowego wiatru
***
Niewielkie myśli i odrobina nihilizmu.
Niepotrzebnie napinają sie moje mięśnie gdy przyglądam się kłosom trawy
Spacerując po łąkach.
Pozostał tylko dziwny odcień upływającej krwi
I nikt nie potrafi zidentyfikować szaleństwa;
Jednak nie da się żyć bez fascynacji.
By tylko niebo nie miało stać się dla nas tak bardzo banalne
I byśmy nie mogli mówić "to nie ważne, nie ważne jak wszystko!" -
I że w doskonałym świecie refleksja jest szlachetną rozrywką.
(ok. 2011)
Adam Pietras (Barry Kant), 3 february 2024
***
Spokój jasnej listopadowej nocy
Oraz jej oddech nieistotny i oczywisty
W barwach zestrojonych pod elektryczność
Tak spostrzega swój najnowocześniejszy ból
Zaintrygowana błyskiem na skraju widzenia
Która umrze rozbawiona swym lapidarnym cokolwiek
Natomiast jej pełna utajonej rezygnacji ironia
Ironia na zapomnienie pod spokojnym i chłodnym niebem
Wymierzona we wszystko i wszystkich
Jest być może coraz mniej aktualna -
Zdałoby się, że nic nie uprawomocnia naszych spostrzeżeń
Prócz skrajności temperatur, do jakich doprowadzają
***
Zakochał się w tobie ponury bóg
Tej chłodnej nocy o stonowanych barwach
Gdy rozpoznałaś własny niepokój w muzyce młodego stulecia
Poszukując treści w jej pozornie beznamiętnych dygresjach
To nasze uzależnienia od wszelkich znaczeń
Ubieranych najrozmaiciej w naszych najzabawniejszych narzeczach
Oraz intrygująca współczesność tego zmęczenia
Którym tak błogo bywa się otulić
Być może jakiś szalony młodzieniec ujrzy twoje bezwładne ramiona
Być może wzruszy go twoje niewinne ciało
A ty w jego płytkim śnie nareszcie uzyskasz swą konsystencję
Stając się jak delikatne drgnienie powietrza
(Ok. 2011)