7 april 2024
Z cyklu "Nova"
A.
Piękne - a więc wywołujące jakiś głęboki oddźwięk. Piękna może być na swój sposób zestetyzowana pustka, kiedy sięgamy martwej natury czeskich impresjonistów. Może to jest podpowiedź, dlaczego powstał Świat? Przecież, jak głosi Pismo - jest dobry. Według uczniów Orygenesa, każda chwila ma podszewkę sensu, to tylko my widzimy czas od dupy strony.
Ja nie mogę pozbyć się wrażenia...
(...)
Czy to kolejny drogowskaz, który przeoczę? Robię teraz próbę - patrzę na rzeczy i myślę sobie - czy chcę, żeby to było. Nie będę kłamał - wiele jest mi najzupełniej obojętnych. Cóż z horyzontu horyzontów, kiedy ja jestem nieszczęśliwy.
Może jestem jakiegoś gatunku owocem, który ma być ściskany, dopóki nie wyda soku - mam na myśli, jako artysta. Zakładając, że to, co robię, ma jakikolwiek sens. Ten sens odkryłbym, gdybym się zachwycił własnym tekstem. Mam na myśli - ja bym go wtedy odkrył.
Odkryję go np. jutro. Albo za miesiąc. Więc co teraz?
(...)
A więc jednak jest to forma epikureizmu. Wysączyć kilka kropel zniechęcenia, posmakować je. Hm. To życie. Smakować wszystko - te wewnętrzne istnienia. Np. teraz czuję dość proste, cielesne emocje. Przed chwilą myślałem o tej martwej naturze i Orygenesie. Wiruje coś we mnie, jak zawsze. To niemalże tkliwe.
Da się osiągnąć taką perspektywę - to czy co innego - po prostu jest. Jak to ująć w możliwie zrozumiały sposób? Chyba tak, że z czasem to, co dawało zadowolenie - teraz po prostu jest. Poniżej, być może, sączy się jakiś strumień, który na chwilę to wszystko przeistacza. Metodą tropizmu - przylega się do życia. Trzy na dziesięć prób dają przyjemność.
II
Jest coś miłego w tej Odysei. Po prawdzie miło myśleć o sobie jako o Odyseusu. Przeżyło się nareszcie kilka przygód. A więc ten czas, który dostarcza tylu utrapień, jednak ma coś w sobie. Może jednak i w Upadku było coś dobrego. Przygody. Właściwie chyba tak należałoby to nazwać. Owszem, tęskni się za utraconą niewinnością. Ale i tu jest iskra - zawinili Prarodzice. Piękne hymny, piękne modlitwy. Symbole. Ból.
Jest coś estetycznego w bólu.
(...kiedy już się o tym pisze, bo skąd we mnie tyle żalu? Napisać słowo "ból" wiedząc, że się go zaznało. Pod wpływem ściegu to w jakiś sposób podniosłe.)
(...)
Wszystko trzeba sobie zaktualizować w oku umysłu. Mamy narządy odpowiedzialne za poruszanie się po świecie materialnym - jakkolwiek wszystko aktualizuje się w oku umysłu. Nawet bruta facta niosą swój ładunek psychiczny. Prócz tego mamy sny. Sporo jest tych rzeczy, które można badać. Jest to dość mistyczne. Porusza struny tęsknoty. Jakkolwiek nie da się zerwać kotar, bo najzwyczajniej w świecie ich nie ma. Jest tylko ta mroźna przestrzeń.
(...Nieustanne spadanie wśród rzeczy - tak ciało reaguje na nadmiar napięcia, albo niepokoju. To dobre samo dla siebie, to dobre, by zanotować na kartce z kalendarza. Czas służy może temu, by owinąć się nim. Chwila obecna jest niespecjalna, a jednak niesie entuzjazm. Większość rzeczy o których piszę - trzy na dziesięć prób - to krople, idzie się tam mocą tropizmu. Miło jest wtedy pomyśleć - świat narodził się dla oczekiwania. Świat narodził się dla tęsknoty. To brzmi przyjemnie dla mojego ucha, kiedy zapisuję. Za chwilę zapalę papierosa i będę zastanawiać się - czy chcę, żeby ten płot był? Znudził mi się już, choć kiedyś dawał mi jakąś przyjemność. Może powinienem na jakiś czas zmienić otoczenie. Nareszcie do wszystkiego można się przyzwyczaić. Jeśli być dostatecznie neurastenicznym, właściwie każdy dzień jest inny. Ale jest inny zbyt mało. Natomiast kiedy zmiana jest odczuwalna, powoduje to niepokój. W podróży zaś, zazwyczaj myślałem - po cóż mi ta podróż skoro i tak czuję pustkę. Powinienem się modlić, ale nie potrafię. Kiedy skończę pisać, będę się nudzić. Zaraz wróci mój żal.)
B.
I
Mógłbym teraz dotknąć dowolnej rzeczy i pogładzić ją. Co za różnica, co się dzieje - wszystko jest dobre, by za pomocą tego wyzwolić się w oku umysłu. Przecież i tak nie wiem, co wokół się dzieje. W zależności od nastroju dzieje się co innego. W tym piśmie - jest jakiś taniec. Cóż z tego, że siedzę na krześle, kiedy tańczy mój umysł.
Usunąłem część dalszą, ale padło kilka przyjemnych sformułowań: "a jednak krystalizacja uległa rozproszeniu. A jednak nadszedł jakiś rozpad. Trudno powiedzieć, co z tego wyniknie. Nawiasem mówiąc, wybrzmiewa właśnie wieloznaczność słowa - intensyfikacja. Używałem go niekiedy w sformułowaniu - intensyfikacja sensu. Jakkolwiek to dość nieprecyzyjne."
Komentowałem w ten sposób tę część, którą usunąłem. Było tam jeszcze co innego: "Każdy wie, że nie ma o czym ze mną rozmawiać. Przerażało mnie to czasem, myślałem bowiem, że jestem w piekle. Była to operacja zdroworozsądkowa - skoro wszystko przegrane, to o czym gadać? Choć u Dantego obywatele piekła gawędzą sobie na takie czy inne tematy. To jednak teologia zaprzeszła i niezwykle analityczna, mająca na celu wskazanie dystynkcji pojęciowej pomiędzy rozumem a intelektem, w ówczesnej filozofii. Nie jestem pewien, czy mnie to potrzebne."
Nic mi nie jest potrzebne, wszystko jest mi potrzebne.
II