Prose

Prezes


older other prose newer

1 february 2020

STARSI PANOWIE Z BASENU

Skończyłem właśnie zwykłą porcję ćwiczeń w basenie i zacząłem pływanie swoim osobistym kraulem. Osobistym dlatego, że ekspertom od pływania pewnie trudno byłoby rozpoznać w moim sposobie poruszania się na wodzie ten znany olimpijski styl, ale ja pływam, jak umiem i jak mogę, bo najważniejsze jest to, że w ogóle się poruszam. W tym momencie zauważyłem starszego pana, trzęsącego się przy ścianie basenu. To mój znajomy prawie stulatek z basenu, który też mnie rozpoznał i pomachał ręką. Chciałem mu grzecznie odmachać i podniosłem rękę. W tej samej chwili zacząłem opadać na dno i zakrztusiłem się wodą. Być może, że w normalnych warunkach byłbym się utopił, ale młodziutka i śliczna ratowniczka już uniosła się ze swojego podwyższonego siedzenia i obserwowała mnie uważnie, gotowa do ratowania mojego mizernego życia. Wstyd mi się zrobiło, machnąłem więc energiczniej rękoma i opuściłem nogi na dno basenu. Zakasłałem kilka razy, chcąc wyksztusić z przełyku niezbyt smaczną basenową wodę i podszedłem do starszego pana.
– Czyżby pan dostał czkawki, że widzi mnie pan jeszcze żywego? – przywitał mnie z uśmiechem.
– Ależ, proszę pana, nigdy nie podejrzewałbym pana o taką niegodziwość, że zechciałby pan pozbawić mnie przyjemności jeszcze jednej rozmowy – odpowiedziałem również z uśmiechem i dodałem: – Pozostało mi jeszcze pół godziny do skończenia mojego programu. Zapraszam na kawę. Co pan na to?
– Zgoda. Do spotkania przy stoliku za około pół godziny.
Kiwnąłem głową na znak potwierdzenia i rzuciłem się na wodę z pełnym zaufaniem, że już mnie nie pochłonie w swoich głębinach.
Tym razem starszy pan był pierwszy. Jeszcze w drzwiach szatni zauważyłem go siedzącego przy stoliku i rozmawiającego przez telefon. Spostrzegłszy mnie, zakończył rozmowę i schował aparat.
– Witam pana ponownie. Kawa, woda, czy jeszcze coś innego? – spytałem, wyciągając z torby dwa kubki papierowe.
– Tym razem kawa. Z mlekiem poproszę i bez cukru – dodał.
– Kawa z mlekiem i bez cukru – powtórzyłem i poszedłem w kierunku pomieszczenia, gdzie stał stolik z wielką maszyną do kawy i dodatkami – specjalny poczęstunek kierownictwa ośrodka rekreacyjnego, który o tej porze dnia okupowany jest przeważnie przez emerytów. Ostatnio, w ramach oszczędności, zarządzono, że kubki do kawy trzeba przynosić swoje.
Starszy pan podziękował mi za kawę. – Czy pamięta pan – zaczął rozmowę – że ostatnio rozmawialiśmy o tym, iż nie powinniśmy zasklepiać się w świecie, jaki był w naszej młodości, ale starać się nadążać za zmianami, zrozumieć je. Okazuje się jednak, że głupota ma się dość dobrze we współczesnych społeczeństwach. Ale tematem dnia dzisiejszego jest nagroda Nobla dla polskiej pisarki Olgi Tokarczuk. Wie pan, o kogo chodzi?
– Oczywiście. Od kilku lat w rozmowach ze znajomymi mówię, że jest to obecnie najlepsza polska pisarka. Ucieszyło mnie, że się myliłem, bo Nobel stawia ją w grupie najlepszych na świecie.
– Czytał pan może „Księgi jakubowe? – przerwał mi starszy pan.
– Tak. Mam tę książkę.
– No i co pan o niej myśli?
– Dla mnie jest to znakomite dzieło. Wręcz arcydzieło. Prawdopodobnie jednak nie jest to literatura dla wszystkich.
– Czy ma pan na myśli czytelników o mniej wyrobionym smaku literackim, czy tych, co obszczekują autorkę?
– Nie bardzo wiem, o co panu chodzi.
– Ależ! – niemal wykrzyknął starszy pan. – Nie słyszał pan o nagonce na Tokarczuk. W TV, radio, prasie, Youtube i internecie. Delikatnie nazywają ją antypolską pisarka, a mniej delikatnie polakożercą.
– Pan chyba raczy żartować – w moim głosie zabrzmiało autentyczne oburzenie i wątpliwość.
– A tak, szanowny Panie. Wydaje mi się, że ulubionym okresami pisarki jest współczesność i wieki siedemnasty i dziewiętnasty. Jak wygląda współczesność i niedawna historia wszyscy możemy ocenić sami, według naszych poglądów na rzeczywistość, a wiedzę o tym, jak wyglądał nasz kraj w tamtych wiekach, większość rodaków opiera na historii szkolnej i lekturach Sienkiewicza, a to było dobre sto lat temu. Z polskich kompleksów wynika, że nasza historia była perfekt, że zawsze byliśmy rozwiniętym europejskim krajem i zawsze miłowaliśmy pokój. To tak, jak z tą moralnością Kalego u Sienkiewicza:, jeśli Kali ukraść krowę, to jest dobrze, ale jeśli Kalemu ukraść krowę, to jest niedobrze. Mniejsza z tym. Nie chce mi się o tym mówić, bo będą napadać na mnie.
– Niech się pan nie przejmuje. I tak nikt nie wie, kim pan jest. Piszę o panu, jako o kimś anonimowym. Zresztą ja sam nie wiem, kim pan jest.
– To niech tak zostanie.
– Ale ja – wtrąciłem – pamiętam dobrze dzień, kiedy Miłosz dostał nagrodę Nobla w 1985 roku. Opluwali go podobnie. Ci sami opluwali później Szymborską, a teraz, wraz z nowym pokoleniem, które wychowali, opluwają Tokarczuk.
– A ja – wtrącił starszy pan – chciałbym jeszcze powiedzieć, że nagroda Nobla wynosi artystę, czy naukowca, na szczyty, a pod tymi szczytami biegają sobie pieski i szczekają, bo tak wysoko nie mogą sięgnąć.
– A ja na koniec chciałbym panu powiedzieć, bo muszę już uciekać, że za granicą, jeśli ktoś przeczyta, że nagrodę Nobla dostała polska pisarka Olga Tokarczuk, to po kilku minutach zapomni to dziwnie dla niego brzmiące nazwisko, ale będzie pamiętał, że to POLSKA dostała tę najbardziej prestiżową nagrodę na świecie. I niech do tych głów, które mają swoiste pojęcie patriotyzmu, wbije się to głęboko.
– Ja muszę już uciekać – dodałem.
Wstałem i podaliśmy sobie ręce. W uścisku tego prawie stulatka wyczułem coś, jakby serdeczność.
                                                                                                                 Stanisław Kwiatkowski
 
 






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1