Poetry

Argo


older other poems newer

20 july 2017

Drogówka


Wracam ja sobie spokojnie drogą do domu. 
Jezdnia jest szeroka, więc nie wadzę nikomu, 
a że w radio muzyka grała mi przyjemnie, 
dodałem nieco gazu, ot durak jest ze mnie. 
Wokół mkną pobocza zielenią przystrojone, 
uciekają coraz szybciej w przeciwną stronę. 

Zieleń jak to zieleń, nic w niej wszak ciekawego. 
Wtem kątem oka zauważam gościa dziwnego, 
jak szybciutko wyskakuje z pomiędzy liści 
i lizakiem macha; niech go cholera sczyści. 
Niebieski "gumiś" w mundurku i białej czapie, 
już w stronę samochodu pewnym krokiem człapie. 

Teraz dojrzałem, że wśród tej zieleni złudnej, 
ukrył się "krzakowóz" w swej misji paskudnej. 
No i złowił "jelenia" podstępny myśliwy, 
oczka raźnie mu błyszczą spod opadłej grzywy. 
Cóż to kierowco? Dokąd zmierza pan tak bystro? 
My takim pośpiesznym, mierzymy prędkość "Iskrą". 

"Iskrą"? Spytałem z najbardziej niewinną miną. 
Czy pan wie, że z fałszowanych wyników słyną? 
Oj tam, nie ważne czy zawodna to maszyna, 
gdy to auto sprawdzę to zrzednie panu mina. 
No i spełniły się jego "prorocze" słowa. 
Bowiem w jednej z opon, co już nie była nowa, 

ledwo norm w bieżniku nie spełniła głębokość. 
Cierpliwie szukał aż znalazł, a niech go psia kość. 
Zatrzymał dowód, mandat spory też wystawił. 
Ot tak to "smerf" paskuda ze mną się zabawił. 
I odszedł spełniony w swojej władzy i chwale, 
mnie zaś to jakoś nie cieszy, wcale oj wcale.   

Argo.






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1