12 march 2013
ani ma, ani mus
Dwubiegunowość w tym przypadku to rozpad na części ostatnie.
1.
Julita załamuje się na krawędzi. Nic nie jest granicą. Wszystko
jest granicą. Miałaby nieustanne przypływy. Gdyby dzień. Gdyby
wcześnie. Odłupuje stare skorupy, stare skorupy, stare skorupy -
najgłośniej ujada rozum, kiedy cisza.
2.
W niezbadanych dogłębiach wieczny mróz. Są przepaście, którymi
spadasz bez dna. W odbiciu kształt staje się zmienny. Dopiero
później wody odchodzą przesmykiem, w wargach chlupoce słowo,
które było na początku i nie dotrwało słońca. Nie pokochasz go.
Nie ma twoich znamion, nie jest czarno-białe. Szarość rozlewa
się po nim cieniem, a wyrazy kapią jak stężała krew. To dobry
moment, żeby obalić pogłosy. Ale wolisz szeptać razem z czernią,
rozświetlać kłamstwa i karmić się przeszłością. Skąd pochodzisz,
skoro widziałam tylko akt przemocy?
Nocą sponiewierany kundel milczy pod drzwiami. To nie drzwi.
_____________________
cykl: syberiada