31 july 2014
prawiećwierci
Do śmierci nadawało się tamto miejsce.
Po drugiej stronie najstarsze religie, opium
po niebie - noc mruga setką oczu Boga:
rzuca linę. Wychyla cały wszechświat do dna.
Nie przyszedłem po to, żeby sączyć przez
membrany; aby przebić błonę, po to jestem.
Uskok. Tunel, światło. Koniec pętli, czas
nie pobiegnie dalej, przewróci powietrze,
obali i opali nas. Powtarzałem: podróż dłuższa
od spaceru - wystarczyłoby wzniecić ogień,
wbić w pantałyki, szepnąć: stało się! Ale
to odwrotność zdarzeń rządzi przestrzenią.
Tym razem naprawdę osobno do łóżek, a wanny
bełkocą, bulgocą. Arktyko, niżej już nie mogę.
Oczy półotwarte? Zostaje wysłuchiwać mrugnięć
o podłogę, skrzypienia powiek, szelestu rzęs
o podniebienie, kiedy zaczyna milczeć.
______________________
cykl: czas na leczenie