15 november 2012
każda paranoja ma racjonalne podłoże
Mam lęk wysokości i nieskoordynowane ruchy. Ojciec zawsze podśmiewał się ze mnie. Lekcje wychowania fizycznego w podstawówce budziły strach, w średniej już nie ćwiczyłam. Naprawdę potrafiłam postawić się w sytuacji tych, co łzy lali przed każdą lekcją matematyki, katowani przed tablicą. Ojciec zapisał mnie na gimnastykę, matka na balet. Ciotka miała szkółkę jeździecką, więc i tam byłam. Miałam dodatkowo pływać, ale bałam się oderwać stopy od twardego podłoża.
Co wieczór ojciec okładał moje plecy kijem, solidnym dębowym. Żebym była nienagannie prosta. Gdy się rozpiłam, nie zauważyli. lepiej wtedy znosiłam balet i gimnastykę też. Napięcie i stres zniknęły.
Raz nie dojechałam na trening, sama nie wiem dokąd zawędrowałam. To była jaskinia, wielopoziomowa. Mnóstwo ludzi. Arabowie. Boję się tak Turków, jak i Arabów. Mają takie przerażające oczy i mowę. Chociaż całkiem przystojni. Musiałam lawirować po kondygnacjach, połączonych sznurowymi drabinkami. A tak boję się utraty podłoża pod stopami.
Lęk, przerażenie. Rybna, klejąca masa zalewa wszystko. muszę wziąć prysznic, czuję niesmak przed obskurnymi natryskami. Przecież nie mam klapek, a co dopiero ręcznika. Krzyczę, że aż łzy płyną po policzkach. Ściany się kruszą. Skonfudowany ojciec przestaje mnie okładać drągiem.
Jesteś chora, może lepiej nie idź dziś na trening.