15 july 2010
2:39
rozerwane niebo zszywam palcami
na rozgrzanym dachu wirują gołębie.
W rytm weselnych dzwonów, słyszanych im tylko.
Sklejam gwiazdy i księżyc przywracam do pionu
polerując chmur gramaturę zerkam
na astrologiczny zegar - wybija północ.
Ja czeka
Ja czekam
Ty czekasz.
Pies szczeka do księżyca, wyje kot, miauczy mucha
warkot ciężarówek serce wprawia w drżenie
Gdybym wiedział jak zniknąć
polecieć za cieniem
Wziąłbym co potrzeba
Teoretycznie mogę użyć nitki
lecz wolę zagubione gwiazdy
nadziewać na cyrkiel
i patrzeć jak Twe ciało
wielkiej niedźwiedzicy
zamienia się w chaos
Teoretycznie mógłbym użyć kleju
w sztyfcie i puzzle nocy
na stałe połączyć
lecz w chaosie magia niepojęta drzemie
jak kot co mruczeniem
uszy zwodzi, zmysły kusi
Jutro znów mnie obudzą
robotnicy tygodnia
więźniowie miesiąca
tyrani wieczności
Ty śpisz ja piszę
zszywam niebo a potem
rozrywam pruję
by jutro w nocy mieć zajęcie.
Stoimy na dachu. Otuleni kołdrą nocy
w stylu art deco, Pop art surrealizm
splecionych ciał
i podmuch spalin
dzisiaj nas ukołysze do snu i da zasnąć
Bawiąc się w kucharza ugotuje rano
jajecznicę z chmur
okraszę gwiazdami
posypię gradem z twoich skroni
dosolę
i zjem by wypluć więcej
Ty śpisz nieprzytomna.
Na karku nocy kreślisz mokrymi palcami
waleczne symbole, nieświadomie mruczysz.
Patrzę na Ciebie
Ty mnie ignorujesz, więc nurkuję głębiej.
Konstelacji ladacznice, wytarte obcasy planet
pomięte komet pończochy
Na lepszy sen przyodziewam
Ziewam i pochłaniam
dla Ciebie wszechświat jak pomidorową
chochlą nabierają się na
Prima aprilis.
Seansem zwą to, ja urojeniem, marą
zabawa w fantasmagorię
przychodzi jak Eos
Najpierw niebieska
w pasterskim pokłonie wita śpiewem i cytrą
potem idą społem
zielona z różową
czarna z fioletową
wszystkie biorę jak swoje
jestem daltonistą
Fioletowa z białą
kończą przedstawienie
świta ....
dzień zakwita
budzą się promienie
Co jak łzy po policzku liżą skóry fałdy
słońce wstaje płowe
nad dachem kiełkuje
korzenie puszcza, promienie łuszczy
walczy o swoją połowę.
Garniturem więc kwituje pożegnanie
toksido, ktoś by stwierdził
człowiek na księżycu kłamie.
Taksówką, jedyną w mieście co na czas się zjawia
jadę wzdłuż krawędzi łóżka, po czym
padam.