Jeremiasz Berensztajn, 9 january 2012
zabieram notatnik i jadę
do miasta zrobić kilka wierszy
ale i tak najlepiej wychodzi mi w autobusie
przede mną nastolatka znana z widzenia
uwięzieni jesteśmy na tym samym osiedlu
pachnie jakby wyszła prosto z bębna pralki
spotykam takie jak ona w drodze stąd dotąd
pęcznieją przez noc a o świcie pokryte rosą
dumnie sterczą w igliwiu poranka
gdyby to miało znaczenie nadawałbym im imiona
układał w koszyku i suszył na piecu
dzieciakom emo wiatr wiej w bok głowy
jakby nasłuchiwały szeptów do jednego tylko nieobciętego ucha
chłopcy nalewają cykuty pija wódkę z red bullem
z trampków swoich dziewczyn we fioletach i czerni
gdyby to miało znaczenie pisałbym o tym piosenki
a tak biorę notatnik
wysiadam na pętli
zaciskam pięści
znów pachnie lasem
Jeremiasz Berensztajn, 7 january 2012
teraz zadzwoniła
jak umiera
to zadzwoniła
a mogła wcześniej
jak miałam wolne
w sobotę mogła
miałam wolne
to mogła
to ona teraz
i co ja
Jeremiasz Berensztajn, 13 april 2011
poeta w wieku twórczym z nawykami do form krótkich
z dużym zbiorem nieskatalogowanym
pozna poetkę
w celu wspólnych myśli przeplatania
kolacji czytanych kąpieli słownych wieczornych
nocnych inspiracji poszukiwań
niewykluczone codzienne kartkowanie
mile czytane wiersze
Jeremiasz Berensztajn, 19 february 2011
walę w dywan z prędkością dźwięku
odbijanego
śmietnik – blacha kiosku
mówię: patrz Tato - odbija się dywanom!
teraz for hand potem back hand
Andre Agassi zaczynał od dywanów
mały chłopiec na trzepaku
nieznacznie jest i bezwietrznie
i sobota jest i samochody białe przystrojone
klaksonami ścinają powietrze
nie mówimy wiele bo trzepiemy
trzepiemy i wiemy
walimy w skupieniu a wściekłość
wytrąca się na zewnątrz w chmurkach szarych
we wszystkich zwiniętych dywanach czają się trupy
Jeremiasz Berensztajn, 25 october 2010
slamujący dredziaże świetliki w ciemnym kiblu dworcowym
gęsto od środków sztuka przez pijane ess za darmo do tego
wszystko masowane chichotem dziewic intelektualnie
z zapładnianiem są kłopoty już przy barze po za tym ciasno
i sucho mi się robi w dymie papierosów brak miejsca
na podłodze obok butów czas start czas na riposty
ten to nawet ma tomik w esżepie z wódką i lodem być może
palimy fajki i pijemy dużo i jest nam niedobrze dzięki temu
czujemy się lepiej z największą awangardą i w proteście
kupa zrobiona w McDonaldzie śmierdzi z siłą milionów wierszy
Jeremiasz Berensztajn, 28 august 2010
jestem mężczyzną mam instynkt mordercy
najlepiej wychodzi mi zabijanie siebie
przyjmiesz to jak Heather Brooke
głęboko w sobie schowasz
czy zamyślisz się jak Hedviga Golik
przez ten cały czas mój nie bycia
znam jeszcze historię o kaczuszkach gumowych
ale jej nikt nie rozumie …
Jeremiasz Berensztajn, 27 august 2010
mogę być dla ciebie
tylko
wszystkim
i niczym więcej
gwiazdy utoną w kałuży
myśli zwołasz przez megafon
ustawione w rzędzie dostaną medale za każde błogosławieństwo
wyblakną fotografie odfruną wspomnienia
wzrok twój na czubkach butów zatrzymam
usta i kolana zmuszę do modlitwy prostej i głupiej
piosenki nauczę
"Po pierwsze i ostatnie
tylko na mnie patrz bez końca
Po tysiąc i stokroć
w moich oczach szukaj słońca
la la la la ... "
Jeremiasz Berensztajn, 26 august 2010
zarosłem w przysłuchiwaniu się w przezroczystości
tylko oglądam i odkrywam że kobiety są podatne
na drgania
moja analogowa miłość w cyfrowych czasach
to pusty śmiech na sali z krzemowych poduszek
Lennon już śpiewał jak bardzo mu wisi
a ja dodam
NIE WIERZĘ W POTĘGĘ INTERNETU !!!
wystarczy wyłączyć prąd
i wrócimy w wilgotność nocy
Jeremiasz Berensztajn, 25 august 2010
znalazłem twoje ślady w Kinie Warszawa
letnia sukienka i opalone nogi
w projekcjach plakatów słychać stukot
równy pomrukowi taśmy
po schodach biegniesz na górę
przed małym siadasz okienkiem i już
cała jesteś w ujęciach zbliżeniach
oczy te same słoneczne uważnie śledzą
celulozowe westchnienia
miłość i śmierć
w mroku tańczące seanse
zdrapujesz z kolan spojrzenia chłopców usta lekko rozchylasz
film urywa się zapętla na szpuli światło się wdziera do myśli
zapytałem sprzątaczki czy pracuje tu jeszcze twój ojciec
„A nie wiem, a pan znajomy?”
„Wie pani, kochałem się kiedyś w jego córce”
„I co ? Pewnie się pan z nią ożenił, tak to w życiu bywa”
„Nic z tych rzeczy proszę pani, jak kochałem się jak w filmie”
Jeremiasz Berensztajn, 24 august 2010
Pan Staszek pełnił wartę przy osiedlowym sklepie
do perfekcji opanował butelkową musztrę
snuły się opowieści wokół osiedlowego poligonu
Pan Staszek ledwo się urodził od razu poszedł
na piwo tak go suszyło od częstego przypadkowego
jak twierdził łykania wód płodowych
Pan Staszek nie sprzątał po psie
„nie było by Szczęścia na świecie gdyby nie psie kupy!!!”
niebo było pełne kapsli wiosny pachniały bzem a
lata rumiankiem czas zatrzymywał się na jedno
piwko albo dwa
Teraz
nie ma
sklepu
ludzie jakby mniej szczęśliwi
a niebo
całe w neonach hipermarketu
zasłoniło pana Staszka