Poetry

Marcin Olszewski


older other poems newer

30 march 2019

Miejsce

Siedzę na schodach starego młyna
Siedlisko zatrzymanego czasu i wspomnień
Czarne ręce drzew wznoszą się do góry
Jeśli noszą na sobie ślady krwi
 
…to siłą natury, nie własnego sumienia
 
W dole lustro rzeki toczy się żywiołem
Można przejrzeć w nim całe swoje życie
Obraz zamazuje się pod rękawicą wiatru
Pod chemią uczuć, zanieczyszczeń z fabryki
 
Serce biega jak pies w korytarzach duszy
Rytm muzyki nóg w podpalonym rumie na śniegu
Kształtowanie własnego alter ego
Jak niegdyś nad zadaniem przy tablicy
 
Nie żądam od świata by mnie zrozumiał
Bo sam nie wiem i nie znam wszystkiego
Wilk wie, że musi żyć i przetrwać
Ja też, dopóki ktoś nam nie wejdzie w drogę
 
W kościele ruch rąk organisty, by zagrać Opus
Na murach w blasku świec cień uśmiechu Boga
Każdy w coś wierzy i ma nadzieję
A co mają zrobić Ci, gubiący je po drodze?!
 
Wstaję, by podążyć dalszą drogą życia
Wilk dopada ofiarę w ostatnim zbiegu oczu
Dopala się płomień rumu we krwi pościeli śniegu
Gaśnie jak życie, na poczet nowego
 
Młyn burzy pianą spokój strumienia,
W którym nie wiadomo ile łez, ile wody,
Serce zasypia w korytarzach duszy
Jak kruki na łonie ciepłych rąk drzew
 
Wszystko śpi w mroku, by obudzić się z chwilą
Gdy znów przyjdzie dzień, czas, życia chwila
Jedno życie, jedna droga. Prosto, z zakrętami
Ku chwale, ku potępieniu, ku wielkiej niewiadomej






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1