Marcin Olszewski, 25 september 2021
Na mównicach świata płomienne słowa
Kogo nie lubicie, jacy porządni jesteście
Gdy wieczór, maski morałów w ironii szafie
Jesteście w klubie, tych których nie lubicie
Daleko od państwa naszych przemówień
“Co ludzie powiedzą”? Tu tolerancja dla nas
Stałe miejsca na sali, ufność, pełna dyskrecja
Jesteście wśród “swoich”. “Przecież nie powiesz”?
Pewnie że powiem. Wasz sekret? Wasz problem
Nawet tutaj każdy zna was, jako tych z gazet
Skrzydła świętych rycerzy odpadły? Informacja
Najważniejszym towarem jest informacja
Marcin Olszewski, 19 september 2021
Cztery ściany domu, biura. Adaptacja
Wirtualny świat papierów, konferencji
Bez granic między prywatą a pracą
Jeden kubek kawy. Bliżej do domu
16.00
Drugi pokój i już “jesteś w domu”
Pustka ulic. Zamkniętych lokali
W pociągu nie przedział, wagon pusty
Póki bilet w obie strony. Żyję
Z radością widząc innych na ulicy
Jak cenne stają się messenger, telefon
By choć przez chwilę zamienić słowa
Nie widzimy się od roku. Tęsknota
Za życiem. Normalnością
Antidotum w drodze. Może kiedyś
Przyjdzie czas, tego czego nam brakuje
Siebie. Śmiechu w restauracji nad winem
Chcę wyjść z Matrixa. Zza kurtyny izolacji
Marcin Olszewski, 11 september 2021
Unoszę Cię, gdy śpisz na kłodzie drewna
Motylu, po zimowym śnie, otwierając oczy ku wiośnie
Kłody drewna wokół, żyjesz, śpisz. Kolejny czas
Drewno spada wokół. Ty wciąż żyjesz. Bóg tak chce
Wokół wiatr, poruszasz skrzydłami by obudzić moc
Przenoszę Cię w bezpieczne miejsce, bez chłodu, deszczu
Byś żył, jak ja. Obudzony z mroku zimy. Dla wielkiej radości
Ćwiczysz ruchy skrzydeł. Jesteś coraz bardziej pewny życia
Gdy modlę się w pokoju obok, ty unosisz skrzydła w górę
Widzę przez szybę, jak odlatujesz ku swojemu światu
Natura daje nam obraz korzystania, możliwości spojrzenia
W rzeczach najmniejszych, Bóg jest największy
Marcin Olszewski, 4 september 2021
Niedziela. Poranek budzą dzwony
Mieszkańcy Czerska podążają drogą
Ku świątyni Bożej. Przyjaciela dusz
Słońce uśmiechem gładzi twarze
Wchodzę niskim murem. Ruiny zamku
Pamięć świetności księstwa Mazowieckiego
Dotykam chłodu murów, kart historii dziejów
Szum wiatru w słowach dawnych kronik Rodu
Kręte schody wież. Widoki. Klimat pasji
Względem poezji, fotografii. Jest radość w sercu
Bolesław IV Warszawski wyruszył stąd by nadać
Ziemie moim przodkom na Mazowszu Wschodnim
Powrót myśli do czasów, gdy tętniło tu życie
Bóg, etyka rycerska, honor wobec kobiet
Trzask pochodni, śmiechu gwar, dobro księstwa
Na granicy dwóch światów, pośród cennych wartości
Wychodzę główną bramą. Mijam kasę biletową
Ludzi wychodzących z kościoła, przy organach
Łączy nas miłość do Boga, do tej ziemi i historii
Do wartości ponad czasem. Jak muzyka dzwonów
Marcin Olszewski, 16 july 2021
Szare niebo nade mną. Kołdra śniegu na ziemi
Ostrze mrozu nie śpi. Dotyka punktów ciała
Zbiór drewna. Każda partia ciała zyskuje
Jest moc, wysiłek. On patrzy z boku
Uśmiech, spokój, bezpieczeństwo
Koniec pracy. Nowy stos, Klocki drewna
Jak w dzieciństwie układam nowy dom
Szarość dnia odchodzi. Wieczór. Ciemność
Rozpalam ogień domowego ogniska
Ostrze mrozu maluje obrazy w oknach
Płomienie coraz większe. Moc ciepła wokół
Moc światła. Modlitwa za przodków. Jesteś
Czuwasz nad domem. Pamiętam o nich
Płomienie zniczy, płomienie ogniska
Krew jak wino gorąca. Pamięć i dom
Nad którym czuwasz. Dziękuję
Marcin Olszewski, 1 july 2021
Waidleimai. Przechodzisz kładką na rzeką Śliną
Czytasz w lustrze wody. Ludzkich sercach i umysłach
Szary płaszcz, twarz pod kapturem. Skupienie myśli
Droga życia. Kierunki. Zapytania bez odpowiedzi
Nawet dla Ciebie, znającego nas od zawsze
Witany od progu w chatach Jamiołk-Piotrowiąt
Gość w dom, Bóg w dom. Miska gorącej strawy
Ogrzej się w ogniu naszym i przodków naszych
Trzaskają płomienie. Blask oczu. W ustach słowa
Bajanie. O naszych przodkach bajanie
Słuchamy w milczeniu kiwając głowami
To ktoś z nas wiedział, tego nie wiedział
Księgą wiedzy jesteś tutejszej okolicy
Twe opowieści w podzięce za gościnę
Powstajesz. Znak krzyża na drogę
Idź. Podążaj w spokoju
Chwaląc imię nasze i ziemi
Marcin Olszewski, 28 march 2021
Jestem z Tobą, w czas dobry i zły
Ty chorujesz, jak choruję. Ty cierpisz
Ja cierpię. Chcąc Ci pomóc, jakkolwiek
Niedobry stan duszy. Mojej także
Nie narzucam się. Jestem obok
Co by to nie było. Chcę, byś była zdrowa
Tak po prostu, najzwyczajniej. By było jak
Dawniej, gdy uśmiech Twój, nie ból głowy
Sprawiał nam obojgu radość, na szczęście
Stoję na rozstaju dróg. Martwię się
O Ciebie
Nie na pokaz, bo nie od dzisiaj się znamy
Nie jak dobrze, to jestem, a jak źle – radź sobie
Sama. Nie. To tak działa. Gdy u Ciebie choroba
Nie znam przyczyny. Mnie też to dotyka
Może tak ma być. Jeżeli cierpieć to razem
Nie mamy na to wpływu. Stan dusz
Niech tak będzie …. Cierpię
Marcin Olszewski, 9 january 2021
Nie jesteś sama. Od początku tej ziemi
Podążam za Tobą w cieniu. Wedle życzenia
Nie ma trudności nie ma łez, zwątpienia.
Są skrzydła, mocno wyciągnięta dłoń
I uśmiech
Nie wiesz, czy masz czas. Czy chcą Cię tutaj
Nieważnie. Nie jesteś sama. Ukryta w cieple rąk
Schowana w kołdrze ramion, zdarzeń, przypadków
Jestem. Od dnia do nocy. Z worami na oczach
By być na dobre i złe
Ocieram trwogę, niepewność i deszcz łez z oczu
Na tej wyspie jest gość i gospodarz. Witaj na ziemi
Ten sam barszcz, gołąbki, uzvar. Jak w domu
Ciepło rąk Zaporoża w Warszawie. Ogień troski
Dla Ciebie
Cokolwiek. Gdziekolwiek. Obiecałem swojej siostrze
Jestem słońcem i księżycem. Tęczą i deszczem
Pomagam jak mogę. Tak po prostu jak człowiek
Masz, czego potrzebujesz. Po to jestem w tym miejscu
Daj mi uśmiech Dniepru
Daj uśmiech Zaporoża
Marcin Olszewski, 2 january 2021
Moje twarde łzy. Jak skała. Nie chcę
Byś spała na podłodze. Proszę, chodź
Chodź w ramiona me. Okryję Cię puchem
Duszy, ciepłych ramion. Nie śpij na twardym
Proszę
Będę Ci szukał jak wilk. Miejsca jakiego chcesz
Byś tylko mogła zasnąć w miękkiej pościeli
Zaśnij w spokoju, z uśmiechem na ustach
Będąc bezpieczna. Radosna. Z miejscem na ziemi
Chcę tego
Niech łóżko będzie coraz większe. Niech pokój
Rozrasta się w miarę potrzeb Twoich, jak życzysz
Bym mógł ułożyć Ciebie do snu. W spokoju
Całując mapę ciała na pożegnanie
Marcin Olszewski, 21 november 2020
Zastanowienie. Koncepcja. Kierunek. Składniki
Mycie, obieranie. Krojenie na części. Kolory
Mieszanie barw, czerwieni mięsa, z zielenią ziół
Zapach rąk od przypraw. Tworzy się coś pięknego
Czas spokoju. Cierpliwości. Dojrzewania w marynacie
Gotowania lub duszenia. Niech dochodzi ile zechce
Odwdzięczy się za kilka godzin lub kilkanaście. Nieważne
Dla dobrej kuchni nie ma granicy czasu. Końcem jest smak
Powonienie wyczuwa efekt mieszania się składników
Pierwszy akt sztuki w oparach, delikatnym buzowaniu
Pierwsza próba smaku. Jeszcze trochę. Mam czas
Wielki świat kreacji w garnku. Jak obraz, muzyka
Paleta barw ekspozycji na talerzu. Zapach. Smak
Końcowy wytwór ludzkiej myśli w oparciu o naturę
Smak dochodzi do przestrzeni ust, gardła, przełyku
Koniec. Kubki smakowe biją brawa. Jest pięknie
Gotowanie to piękna sztuka