hentom, 7 december 2010
czasem się rodzisz, z czasem starzejesz,
zawsze umierasz, czas nie próchnieje.
czas to pieniądze. pieniądz to kąt.
kąt to poniekąd wycinek koła,
więc czas to koło, kareta, trąd,
Merol, orbita którą wołasz.
czas to choroba, której nie czujesz,
przyjaciel, wierny ci towarzysz.
z czasem też rzadziej filozofujesz -
czas to najlepszy rzeźbiarz twarzy.
pod czas, na czas, nad czasoprzestrzeń,
czas to dręczyciel niechcianych westchnień.
czasami robisz kawę na czas.
gdy z czasem stygnie nie wiesz co robić.
cofnąć czasomierz? czasu nie cofniesz!
zbyt namacalnie czepia się skroni.
czas więc na uśmiech, gdy czas na żniwa.
gdy czas na miłość zmienia się w gorycz,
gdy czas jest klatką, ty do niej wejdź -
z czasem nauczy cię czas pokory.
czasem się rodzisz, z czasem starzejesz,
na czas umierasz rodząc zwątpienie.
---------
zachęcam do posłuchania wersji audio
http://www.youtube.com/watch?v=QO7-fvwGcn4&feature=related
hentom, 7 december 2010
to mój błąd, mój błąd, mój
wielki błąd bezwzględny.
gdym całkował ciebie
pieszcząc nagie ciało,
stopy twe i głowa
znaczyły granice,
gdym uwolnił myśli
gubiąc ich kotwicę,
weszły między ciała
niepotrzebne słowa.
wcale nie myślałem
żeś zbyt szczupła ciałem,
od stóp aż po głowę
uwierz że miłuję.
a że szybciej działam
(jak mawiał mój wujek)
niż myślę - to genów
splot niekomfortowy.
przez wzgląd na mój błąd,
przez me u ciebie względy,
błąd mój wręcz obłędny
racz miła uwzględnić.
hentom, 4 december 2010
tyle we mnie wiary,
mógłbym góry nosić,
lecz ja o łonowy
wzgórek chcę cię prosić.
tyle ciepła we mnie,
usta mógłbym rozgrzać.
ja wolę usteczka.
gdy wtulam w nie nozdrza,
czuję zapach morza.
minionych wakacji.
tam spałem na wzgórku
wierny grawitacji,
co nas zespoliła
w jedno, lite ciało.
mam cię prawie całą
i ciągle mi mało.