John Preston, 24 january 2012
dość mam już statku
pijanego spojrzenia
jak żagle rozszarpane
porywami pogardy
prądów wstępujących
tako i na mnie
bezpieczną jest rafa
kiedy świeże małże
połykam co rano
śliskie domysły
już zardzewiałe
już twoje
John Preston, 24 january 2012
kiedy surowym mięsem
drewna
ogrzewam miękką skórę
wody
by obmyć pysk
zakłamany żywot
nie bliźniego
lecz kurwa mój
własny twarzy wyraz
kiedy w uniesieniu
zżeram ciepły miąższ
zwierząt futerkowych
i dzikich zachowań
by ukryć wyraźną
słabość wypowiedzi
*wydaje się nawet
że każdy jest każdym
John Preston, 23 january 2012
spaliłem za sobą
dziesiątki spojrzeń
bez mała roztarłem
tysiąc uśmiechów
które niby dla mnie
ale nie do końca
roztańczyłem się do łez
nie zawsze osobistych
choć bywało po nocach
wódki rozlewanie
w kielichy nieznane
choć zdobne
*mosty budujmy z kamienia
ze stalowym szkieletem
John Preston, 22 january 2012
anioły w bieszczadach
mają topory zamiast skrzydeł
grzebienie do zbierania
brusznicy zakazanej
wódki pędzonej nocami
rozbieganych myśli
niedomyte pod sklepem
opowiadają sobie raje
potracone przez palce
między żebrami ukrywają
ostatnie dogmaty wiary
*w tych lasach nieprzebytych
aniołem może być każdy
choć trochę żywy
John Preston, 21 january 2012
poznałem się na tobie
pod tobą
do dna prawie
na wylot rozumiem
nawet samogłoski
pourywane z nagich piersi
ten raz mogłem uklęknąć
jakbym wypadł z ciebie
urodził się
niepodobny zupełnie człowieczy
do świtu albo kości
*kiedy zasypiałem
musiałem się uśmiechać
John Preston, 20 january 2012
nade mną są już tylko wszechświaty
i niezmierzona pustka po bogu
który móglby ale nie ma ochoty
więc ja
lekkim ruchem dłoni zakreślam horyzont
jak skalpelem wycinam raka ludzkości
pozwalam ulatywać duchom
w stygnącej ciszy
czasem się przechadzam
obserwując migotanie
przedsionka piekła waszego
tu z góry nocnej
świecicie do mnie
jak cmentarz
John Preston, 15 november 2011
teraz ty mnie sądź
a ja będę milczał
do ciebie
palcem środkowym
mojej dumy wielbłądziej
forsując uszy
igielne
surowy bądź
ja się będę smażył
duszą piromana
z wydartą wątrobą
nie zapomnij tylko
że to ja wbiłem
tą włócznię
*po prostu
nie lubię
żydów
John Preston, 24 february 2011
rzucam klejnoty hołocie pod nogi
niech się wieprze zagryzą
oczy wydrapią sobie
zostawiam perłę
przyciskam wskazującym palcem
liczę uderzenia serca
o płuca
wyrzucają urywane oddechy
mogą zdradzić pozycję
więc krok w tył bez namysłu
byle zniknąć przed stadem
rozproszyć w powietrzu
gęstym jak ślina
ma dziś smak kawioru
i szampana
*w kopalni diamentów
złoto to śmieć
John Preston, 24 february 2011
Przesuwam dłoń szorstką
po tobie śpiącej
a cała jesteś w skale wykuta
oczami zamglonymi
spaceruję po lesie
kiedy myślę
że wszystko chuj bo za daleko
poszliśmy dotykami
wbrew odległości
pępka od strumieni
między nogami drżącymi
grzeję sobie palce niecierpliwie.
*recytujesz mi
urywane oddechy
John Preston, 25 january 2011
większaśmy swołocz dla siebie sami
niż ruski katyńskie ze szwabii blondynki
jak hycle przebiegli choć wszyscy psów bracia
syny kurew rozwrzeszczane
dziś na lewo jutro wschód
mdło odbije się kiełbasą
senatorską śliską z psa
powstaliście pederaści
w czarnych sukniach mąciciele
wód przejrzystych myśli czynów
słów brakuje
wypierdalać
tchórze jadowite codziennych walk
żmije kąsające własne ogony
skulone pod dupę skopaną piętami
gdy stać trzeba twardo
biegniecie
*Hallo, hallo, czy mnie słyszycie
to mój ostatni komunikat
braterskie pozdrowienia przesyłam walczącym
gdziekolwiek się jeszcze znajdują