Poetry

Marek Gajowniczek


older other poems newer

15 october 2017

Prezydent i rezydenci

Nic nie zarabiam, a nie strajkuję
i z powołania nie rezygnuję.
Pewne profesje jednak powinny
mniej służyć sobie, a bardziej innym.
Niestety w świecie, w tych trudnych czasach,
bardziej, jak wiecie, liczy się kasa,
lecz co z takiego mamy lekarza,
który na dochód najbardziej zważa.
Nie po to przecież długo studiował,
by kogoś leczył, albo ratował
w świecących pustką szpitalnych salach,
więc od pacjenta trzyma się z dala.
 
To także dzieci są resortowe.
Czy mają darmo nabijać w głowę
dawne praktyki dziwnej etyki?
Liczy się wiedza - za ile? przy kim?
Płaca to także dobra zachęta!
Rezydent wspierać ma Prezydenta,
który odważnie ogłosił sprzeciw.
Niech śladem ojców zdążają dzieci!
Przecież od zdrowia zależą siły.
Niech będą wielkie, jak dawniej były!
 
Wie każda władza i polityka -
musi okazać wdzięczność praktykant
i do wszystkiego długo dochodzić,
a niecierpliwi są ludzie młodzi.
Nie będą pytać, jak emeryta,
czy ktoś się zgadza na to, by świta
wciąż pokazując stosy pieniędzy,
najmniej znaczących trzymała w nędzy!
W ten sposób banki jadą po bandzie,
po złym przekazie i propagandzie,
a pan Prezydent jest hamulcowym.
System się zawsze psuje od głowy.
I wielkie plany też mają zmiany,
gdzie był rezydent - zwykle nieznany.






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1