Poetry

Miladora


Miladora

Miladora, 10 october 2012

ultimatum blues

kiedy mnie wreszcie trafi szlag
odmieni żywot na bezkresny
wyruszę stąd na tamten świat
mając nadzieję że Przedwieczny
zrozumie o co idzie gra
i gdy roztoczy Nieba światłość
witać mnie będzie stary Satchmo
 
przy dźwiękach gospels przejdę próg
My Lord Mahalia mi zaśpiewa 
Ella dorzuci kilka nut
i zanim jeszcze stanie zegar
gitarą zabrzmi Ragtime blues
inaczej mnie nie skusisz Panie
na owo wieczne spoczywanie
 
niechaj się włączy B.B. King
bez tego nigdzie się nie ruszę
jeżeli It don’t mean a thing
to nic na pewno nie jest bluesem
a Raj bez bluesa – zwykły cyrk
więc daj mi przyszłość tak niebieską
jak tylko może bywać wieczność
 
zagraj mi Panie blues and soul
na głos Armstronga i na trąbkę
nie masz wyboru Panie bo
anielski mnie nie zwabi koncert
pod skórą tkwi wonderful world
dlatego proszę – okaż łaskę
i obdarz bluesem – wtedy zasnę


number of comments: 66 | rating: 25 | detail

Miladora

Miladora, 9 october 2012

z pewnością

nie jestem wieczna
w każdy przednówek coraz
bardziej
 
dożywocie mam wpisane w kolejne
próby kilka przekleństw za krótkie godziny
i deficyt minut
 
stukam w takt kołatania puszki z kawą
usypiając na łyżeczkę czas i siebie w zadartej
nad głową czerni
 
gdyby nauczono mnie modlitwy
byłaby to prośba o jeszcze dłuższe
noce
 
i tak nie zdążę do
canossy


number of comments: 24 | rating: 22 | detail

Miladora

Miladora, 8 october 2012

klątwiec

znów październik po kolana
zwilgocony w świtobraniach
śliskościeżny błotnodrogi
zauśpiony w kopcach mrowisk
 
warzę w kotle skrzyp jesienny
zawęźlone części kłączy
zbrunatniałe chwastów pędy
zdechłej żaby tylną z kończyn
 
paździerzowo szarogęśnie
nićmi deszczu snuje przędzę
zakłębieniec chmurnolistny
posklejany burodystych 
 
pajęczyny z dna rozpaczy
łajno kota czaszkę sowy
w czarnym lulku nocy zaczyn
trutkę szczurów i psi skowyt 
 
rozpaździernie zmierzchosenny
kroplodzwoniec nietajemny  
mżawkowiejny pluchosiąpiec
skałużony do nieskończeń
 
warzę w kotle ingrediencje
zgniłych grzybów ciemny werniks
skrawkiem pleśni chrzczę zaklęcie
czas odczynić ten październik


number of comments: 59 | rating: 27 | detail

Miladora

Miladora, 7 october 2012

pewnego dnia

zamknę skrzydła luster
i zacznę spisywać siebie chociaż
daleko mi do jakichkolwiek rachunków
tym bardziej całkowitych
 
nieważne
 
tak czy owak zostanie pytanie
czy wyczerpałam kredyt
udzielony przez matkę genów
od przypadku
 
ćwiczę pamięć okruchów
 
zanim niedajbóg zakończy współpracę
a diabli nadadzą wszystko niepoleconym
pod wezwaniem świętego zawsze
do nigdy
 
rozbiję szklankę


number of comments: 22 | rating: 25 | detail

Miladora

Miladora, 6 october 2012

krakowski gniotek z łokciami w tle – czyli przewodnik po mieście

na włóczęgę po Krakowie
mnie zebrało
no bo jak
wspomnieniami napchać głowę
nie szybując niczym ptak
nad Plantami i nad Wisłą
więc wylazłem
ładny dzień
w rezultacie na to wyszło
że ktoś z miejsca
walnął mnie
 
          chór śpiewa:
 
          jak miło jest
          w krakowski ruch
          zagłębić się
          i dostać w brzuch
 
wlokę tyłek przez ulice
tłum przewala się
i gna
a po bokach kamienice
no i ciągle ktoś mnie pcha
szturcha spycha wbija w ściany
ja się kręcę 
niczym bąk
marząc tylko by – o rany
uciec jak najdalej
stąd
 
          chór śpiewa:
 
          na miły bóg
          to zwykły dzień
          więc znoś gdy znów
          ktoś walnie cię
 
idę dalej – w stronę zamku
wawelskiego
jasna rzecz
by odpocząć u krużganków
w cieniu kolumn a tu pech
znów do biegu tłum się zrywa
na nic opór
niesie mnie
w smoczą jamę ale – wiwat
choć pomięty
widzę cień
 
          chór śpiewa:
 
          normalka to
          że cierpisz trud
          więc przyjmij los
          i zamknij dziób
 
potem dalej na Kazimierz
wiodą nogi
no i tłum
nawet szybko z prądem płynę
myśląc – nieźle – a tu bum
znów pod żebrem czuję łokieć
w kostkę też mnie
kopnął ktoś
więc już tylko boga proszę
daj mi przeżyć
bo mam dość
 
          chór śpiewa:
 
          wrzuć wreszcie luz
          to zwykła rzecz
          że będąc tu
          dostajesz w łeb

 
 
 
 
Oczywiście z dedykacją i buziakiem dla smoka Bazyliszka. :)))


number of comments: 43 | rating: 15 | detail

Miladora

Miladora, 5 october 2012

niewymierność

zwykłe co dzień gwar i miasto
prześwietlone w szybach witryn
gesty kroki ruch uliczny
odmierzane błyskiem światło
zakotwiony w oczach dyptyk
idę – ręce tkwią w kieszeniach
wszędzie ludzie
wszystko płynie
w migających obok scenach
sekundami na godzinę
jezdnie szyny czas chodniki
nadir śladów 
bruk rozmyty
grą powietrza wokół ramion
plącze oddech i przepływem
obcych twarzy na przystanek
zmierza tłum
a ja wciąż idę
w miejski pejzaż gęstwy ulic
pod spiętrzeniem rozgałęzień
w jesień zimę – ciągle w pędzie
by odnaleźć się i zgubić


number of comments: 35 | rating: 16 | detail

Miladora

Miladora, 3 october 2012

non-sentimental blues

może i weźmiesz co popadnie
upchasz w kieszeniach drobne chęci
niczym bruk piekła by jak dawniej
odwrócić się i w tym momencie
zniknąć – więc skoro – zabierz jeszcze
ślady wyryte na podłodze
i moje słowa – ja to pieprzę
blues ci na drogę
 
zerwij ostatni dotyk z futryn
klucz wycieraczce daj do ręki
z natychmiastowym trzaskoskutkiem
nim się ponownie wszystko spętli
a gdy wyplujesz mnie jak pestkę
stawiając stopę już za progiem
pomyślę – ja to wszystko pieprzę
blues ci na drogę
 
i tak zostanie nic z niczego
w którym wciąż grzęzło każde jutro
spakuję bezsens – teraz credo
wpiszę wyrazem oczu w lustro
stłukę odbicie i nareszcie
już będę mogła mówić sobie
że było przeszło – ja to pieprzę
blues ci na drogę





Pod drzwiami psychiatryka Artiego. ;)))


number of comments: 30 | rating: 17 | detail

Miladora

Miladora, 3 october 2012

Agitobabologia

Wysuwajmy się, baby, do przodu,
zanim chłopy nam wszystko zagarną,
babską ligę utwórzmy narodów,
żeby przyszłość nie stała się czarną
dziurą, która nas w końcu pochłonie.
Naprzód, baby, to jeszcze nie koniec.
No bo kto nie ma głów od parady?
Baby.
 
Chłop od wieków panoszy się w rządzie,
przywilejów i łask nienażarty,
no i chrzani nam wszystko gruntownie.
Zęby szczerzy historia, choć karty
ciągle jeszcze nierówno rozdaje.
Więc mówimy: Panowie, bez jajec!
My tu ład wprowadzimy z ochotą –
chłopom.
 
Dziady w gary, a baby do steru.
Zobaczycie, jak sprawy ułożyć,
żeby sobie wzajemnie nie szkodzić.
Jak uniknąć parszywych numerów,
które dziady wciąż zwykły wykręcać.
Startuj, babo, więc na prezydenta.
A dla chłopów ta rada najlepsza:
Spieprzać!

 
 
 
 
Wbrew pozorom nie jestem jakąś tam zaciekłą feministką,
wręcz przeciwnie – lubię facetów. Co wcale nie znaczy,
że nie mam czasami ochoty się z nimi podroczyć.
Panowie – może jakaś kontra? ;)))


number of comments: 54 | rating: 21 | detail

Miladora

Miladora, 2 october 2012

beztwarz

zaglądasz w koniec początek i resztę
którą schowałam niczym pod aksamit
w miękkość i ciepło słów ledwoszelestem
choć wciąż tak dużo i mało przed nami
 
tylko opowieść bez żagli i steru
okruch profilu strzaskany w pryzmaty
ujęcie głowy lecz pustą kamerą
odbicie w oczach zbyt ciemnym granatem
 
tworząc w rzutniku myśli nibyschemat 
nie odcyfruję twarzy ni uśmiechu
barwy zostaną  ledwo na krawędziach
od których czasem odbije się echo


number of comments: 39 | rating: 28 | detail

Miladora

Miladora, 30 september 2012

babolandia

Smutno mi, Boże – żaden ze mnie człowiek,
baba zaledwie i to też nijaka,
każdy ją może potrącić przechodzień,
a dziad mieć w sakach.
Stąd, że tak często obrywam po głowie,
smutno mi, Boże…
 
To życie z dziadem, jego wymagania,
zrobiły ze mnie idiotkę na pokaz.
Nigdy nie mogę zadowolić drania,
spać w papilotach,
bo zaraz wyzwisk sypie na mnie korzec.
Co robić, Boże?
 
I nawet w ekran nie pozwoli zerknąć,
bym się pocieszyć mogła w jakiś sposób.
Wciąż słyszę: Babo, zrób obiad, a prędko,
należny chłopu.
Więc mam ochotę walnąć go czymś w głowę.
Zrozum mnie, Boże.
 
Mówi, że tyję, że szał już przeminął.
Kto zrobił jednak tę kurę domową?
Bóg? Bóg mnie stworzył ponętną dziewczyną,
a dziad „połową”.
I ta „połowa”, często jeszcze gorzej,
ma już dość, Boże. 
 
Znajome tylko zwykły mnie pocieszać,
że w gruncie rzeczy dziady są te same
i cudza żona ich bardziej podnieca,
zwłaszcza nad ranem,
kiedy w marzeniach inne ujrzą łoże.
To prawda, Boże.
 
Wczoraj włożyłam koszulkę za krótką,
mając nadzieję, że dziad się pogapi.
A on się tyłkiem odwrócił, coś mruknął
i szlag mnie trafił.
Na szczęście jednak ktoś chętniej pomoże
niż Ty, mój Boże.





Parodia Hymnu Słowackiego
w ramach zabawy
z Jackiem Sojanem. ;)))


number of comments: 71 | rating: 33 | detail


  10 - 30 - 100  






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1