Poetry

Ponczillo


Ponczillo

Ponczillo, 13 june 2011

Przestrzeń

Pusty korytarz i nieme echo

wciąż czekam

kiedy przetniesz mi drogę

jak to bywało gdyś żył


Prawdziwe świadectwo Twej wiary

to Ty sam

a raczej Twój duch

Z kulami u nóg i sztyletem w boku


Żałuję, tęsknie i czuję ból

lecz pomóc nie mogłem

nie chciałem ? Ty nie chciałeś !


W potoku wylanych słów zabrakło tych najważniejszych

I w porę wypowiedzianych


Nie okryję Cię płaszczem gdy pada deszcz

nie pomogę Ci w niczym

W czym czułbym się spełnionym


I choć śmierci pragnąłeś

teraz zrozumiałem - kłamałeś

ty jej po prostu się bałeś


Czas leczy rany a wspomnienia je rozdrapują

miłość do Ciebie działa jak sól


Tyle wspólnych poranków i wieczorów

Tyle ścieżek w łące wydeptanych

Tyle rocznic i okazji by świętować

A dalej nie ma nic.


number of comments: 2 | rating: 0 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 8 june 2011

Na marginesie życia

Pozbierali żula

Widziałem go za witrażowym oknem radiowozu

Otwierał wino zębami

Albo rozbił szyjkę o krawężnik

Nie dziwię się że żona go zdradza

Skoro smyra życie piórkiem po nosie

I kicha siarczyście we własne koryto

By oddychać zbutwiałym powietrzem

Wymieszanym z krwią własnego dzieciaka

Który to dostał w morde od życia

Za ojca pijaka - przyszłego kolegi od flachy


Po krętej drodze

I tak tutaj wróci

By wpisać się w smutny krajobraz

Szarej ulicy.


number of comments: 0 | rating: 0 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 8 june 2011

Kule

Zbyt szybko. Ja płaczę, ty pewnie też

Biegiem przez życie

Z trwogą do Boga

Pracą po chleb

Miłością do Niej i złością też

Z garścią suchego siana od tak i z obowiązku też

Kulejąc po śmierć


A gdybym ja w chwili wolnej od złego nałogu

Przechodził obok

I usłyszał jak odchodzisz


Zbyt szybko


Biegiem do Boga

Z trwogą po śmierć

Ja tęsknię i płaczę, Ty pewnie też


number of comments: 2 | rating: 0 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 7 june 2011

Bena

Witaj ukochana mamo.
Dlaczego znowu płaczesz?
Czyż nie obiecałaś inaczej,
Że będziesz silną i nigdy więcej,
Nie posmakujesz łez - bynajmniej nie z mego powodu,
Choć czasami też..

Kocham Cię piękniejszą częscią mojego smutnego serca,
Bo nigdy do końca mnie nie poznasz,
Najchętniej przytulam Cię jednak w myślach,
I tylko w twojej obecności udaję twardziela,
Który nie chce i nie musi do matki się tulić,
choć bardzo ją kocha - cóż począć..

Łzy,

Ilekroć dręczysz mnie przesadną troską,
Wiem i wybaczam po stokroć,
To silniejsze od ciebie,
Bo dałaś mi życie,
Słodko - gorzkie,
Które będziesz pielęgnować do końca istnienia,
Mojego lub Twojego.

Z ogrodu kwiatów kłujących nas koców - zmartwień i smutków,
Przesyłam Ci kosz czerwonosoczystych róż
Wraz z pocztówką z najdłuższej podróży - mojego życia,
A na niej kropelką łzy,
I Twoim ulubionym zdjęciem na odwrocie.

Podpisałem ją: Dla Kochanej Mamy


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 7 june 2011

Tata

Pierwszy krzyk jej, drugi jego


Ostatni trzeci - mój - tam głęboko w środku

Tylko ja o nim wiem.


Pierwszy wcale nie najważniejszy

Przed nim ten najważniejszy - jej

Chociaż nienaturalny - nie mniej bolesny dla niej.



Sfora papierowych męczenników w wyścigu duchowych sierot.

Wygrywają wszyscy.



Wezbrana woda musi przerwac tamę,


A słona powódź zalac usta

Tak spragnione twoich - spękanych grymasem.


To już,

Początek długiej drogi, bez przystanków,


Koniec spaceru we dwoje,


Kocham was wszystkich - narazie troje.


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 2 june 2011

Biało-czerwona

Piękna za dnia, seksowna nocą

Kocham patrzeć

Jak zrzucasz jesienne wdzianko

I naga nakrywasz się białą pierzyną

Wybudzasz mnie ze snu

Gdy rozkwitasz przaśnym rankiem

I biegniesz boso

Po malowanej wiosną łące

Prosto w moim kierunku


By dać mi w pysk

Na oprzytomnienie

Na pamięć

Tam gdzie się rodziłeś - tam twoja ojczyzna

Tam gdzie umarłeś - tam twój grób


Piękna w naturze

W środku zgniła i zatruta

Biedna i jakby wybrakowana

Jakby owładnęła nią choroba

Albo ktoś bardzo skrzywdził


Poszarpana kłami nienawiści

Bezbronna ofiara, ojczyzna.


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 2 june 2011

Afgańskie dzieci modlą się na leżąco

Afgańskie dzieci modlą się na leżąco,
Bo nie mają nóg,
Zabrał je Bóg,
Pstrykając palcami, od tak - lekceważąco.

Nie pierwszy i nie ostatni raz,
Słychać ją - eksplozję ukrytej w piachu złości,
Na prostej drodze do nieosiągalnej wolności.

To zapach śmierci w powietrzu spowalnia wojny czas.

Feralny poranek w kurzu i złowieszczy fetor,
Wschodzące słońce obdarte z resztek swojej piękności,
W sądną godzinę kości zostaną obdarte do nagości.

Zycie już nigdy nie wróci na swój dawny tor.

I choćby nawet Wszechmogący Bóg,
Nie zabierał dzieciom nóg...

I choćby wszystkie modlitwy świata,
Mogły wskrzeszać umarłych i naprawiać ból,
Pierwszy przyjdzie fałszywy król,
By złamać berło na głowie naszego świata,
A na surowe kikuty sypać sól.


number of comments: 0 | rating: 0 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 30 may 2011

Rozwód czyli rozstanie po latach

Ona i On poszli na zywioł,
Bez zdania racji,
Bez zbędnych formalności,
Postanowili na razie się rozstać.

On kocha dwie,
Ona jednego,
I tylko jego.

Po latach świętej wspólnoty,
Po chwilach waśni i zazdrości,
W większości jednak czułości,
Zatopili skrzynie swojej miłości.

Wieloletnia nuda i rutyna,
Rozdarły kolejne serca,
Które kiedyś biły w jednej piersi...

Czemu On szuka szczęścia w obcej pościeli,
Pewnie nigdy się nie dowiemy,
Czemu Ona nie walczy o Niego ?

I choć Zdrajca przyznaje otwarcie,
Że kocha Zdradzoną,
I tak nie zmniejsza bólu rozstania.

Życie wcale nie jest piękne,
Życie to dziwka z nieprawego łoża,
Która znika po doznaniach rozkoszy.

Trudniej żyć w świadomości i bólu,
Łatwiej umrzeć w niewiedzy i fałszywej miłości,
Śmierć Jego byłaby gorsza od zdrady.


number of comments: 3 | rating: 1 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 30 may 2011

Lepa

Ratujcie ten świat,
Wy - poeci.

Pieprzony ubogi nasz świat,
Powoli zanika,
W głuszy i tandecie,
Dnia powszedniego.

Mało ważnych faktów,
Za dużo bajek bez morałów,
Od nadmiaru obalonych mitów,
Wiara w człowieka - instytucję,
Skrapla się jak para na szybie,
Możesz dotknąć i jej posmakować,
Ale po czasie i tak zniknie niezauważona.

Odeszli mosiężni królowie,
Obecnie rządzi plastikowa Królowa,
Na tronie z kolorowych żelków,
Berłem zdobionym kaczymi piórkami,
Wbija w ziemię nową flagę Polski,
Landrynkowo - różową.

Idąc za głosem rozsądku,
Niszczcie fałszywe flagi,
Odważcie się i zróbcie pierwszy krok,
Ratując ten świat,
Wy - poeci.


number of comments: 2 | rating: 0 | detail


  10 - 30 - 100






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1