Poetry

lajana


lajana

lajana, 15 october 2011

W koralach

nie modlę się już o powrót czasu
teraz w ogóle nie składam rąk
przed nocą zaciągnięte zasłony
tworzą ścianę zwiewnej materii
 
wygłodniałe myśli pękają w ciemności
miarowo liczę żeby otulić się w błogostan
instynktownie ślepo przenikam nieobecność
dobrze tak pomiędzy plastrami z blasku i mroku
 
nie mam pewności a jednak czuję spokój
trzyma jak dopasowana łupina
tylko odpadając od matecznej całości
naznaczyła się blizna serdeczny miąższ
 
gniazdo sumienia i ukochania
nietknięte praźródło wędrówki
znajome w brzmieniu kołysze najczulej
gdy kładę  ufnie na jednej szali całość
 
żadna drobina nie zostanie za mną
nie modlę się już o powrót
 
jestem jarzębiną w koralach matki


number of comments: 6 | rating: 6 | detail

lajana

lajana, 8 october 2011

Przy(jaźń)

piszemy na cztery ręce
za rzeką noc zawiesza płaszcz na sosnach
księżyc wplątał się w chmurę ponad dachami
sowy na dzień dobry składają wiersze
z wieczoru między brzegiem a brzegiem
snuje się opowieść
 
wraca pierwsze z prostych sylab
jak herbata z chińczykami na zmęczenie
smakuje kostką cukru zapamiętaną w kryształach
 
miejsca coraz wyraźniejsze
tworzą mapy porywają na grzbietach wspomnień
niczym dzikie rumaki przekwitłych łąk
opowiadają śpiew skowronka o świcie
 
chłód północy studzi południe
napar traci ciepło wzmaga gorycz
tylko kąciki ust rozpalają słowa
w słodkim syropie ukołysane płatki
śnią pełne kwiaty
 
nie pozwalamy płakać życiu
serce porusza grzechotką
po jedną kroplę (u)śmiechu
warto otworzyć wnętrze
 
Przyjacielowi zza rzeki


number of comments: 7 | rating: 2 | detail

lajana

lajana, 4 october 2011

Symetria

równoważę niesenność
doba obustronnie zapełnia się światłem i cieniem
słychać szum wiatru
 
noc bezkarnie szarpie drzewom ramiona
wystawia na próbę siłę przetrwania
liść po liściu oczyszcza wczorajsze
 
jak naczynie pod strumieniem wody
wracam pierwotny blask siłą błogosławieństw
usta zostają wierne
pierwszy uśmiech zapisany w gwiazdach
będzie chronić do końca
 
śmierć nie jest zgodą na ucieczkę
podróż po drugiej stronie śni się
wędrowcom


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

lajana

lajana, 22 september 2011

Nie ma(my)

przesadzają się świty bliżej wyjścia
drzwi w każdej chwili może otworzyć wiatr
a ja słucham czy na zewnątrz nie pada
parasol się zgubił nigdy nie był wierny
jak myśli pogodne którym dobrze tylko na obrazku
 
co więcej nie pytam
nowe znajduję prosto z łupiny
nasze kasztany rodzą się kolejny raz
tylko ciebie nie ma
 
ktoś inny dotknie nie dotykając
usta jeszcze w piwoniach
czerwiec kocha się z lipcem
w listopadzie kradnę noc której nie było
później wydarza się wiele
tylko ciebie nie ma
 
bliżej wyjścia wpada światło
srebrnej pełni wypełniony szkielet
teraz widać więcej szkoda że nie wczoraj
kiedy zamknęliśmy okno od innej strony
rozdzieliła nas szyba
każdy świt oddala


number of comments: 9 | rating: 6 | detail

lajana

lajana, 8 september 2011

Zabrakło


chrzestna wróżka
zawiodła

 
jakby nie było ciała
przechodzę zawsze obok
wymijam ostrza krawędzi
czując szóstym zmysłem
 
miejsca są miękkie
zapadają się jak pułapki
w pokryciu rozbrykanych mchów
mimowolnie grzęzną przekonania
 
powietrze wciąga
odwrotność wygląda na żart
bo zamiast wdychać
wydychane życie niezależnie
stwarza własne
 
niepodkuta pamięć kuleje
skręca z drogi traci głowę
na podobieństwo szaleńca
ryzykuje
 
paść się czy odmawiać
gdy i tak nie dają
 
lepiej nie czuć
gdy zabrakło tożsamości


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

lajana

lajana, 7 september 2011

Heban

pędzi przez miasto ciężkie niebo
nisko nad głową kradnie myśli
cienie od wczoraj kroki śledzą
i wiatr za rogiem zaczął wyścig

słońce się skrywa i uwodzi
weź mnie za rękę chcę mieć pewność
życie na szczęście rzuci grosik
zanim nam serca się posrebrzą

ciepłem przenika dobre słowo
grzeje jak koty na ogrodzie
lato ubrane za ubogo
wciąż rozpalamy w sobie ogień

w ślepym zaułku stanął zegar
ławki na których nikt nie siada
w starej komodzie pęka heban
a czas się zbudził i odradza

biegnijmy miastem w stronę rzeki
zasłuchać w wierzby i topole
niejedne drzwi już się zamknęły
a nasze światło dalej płonie

ciężar nad głową stygnie w chmurach
na śniegi zbierze się przed zimą
a wiatr przed burzą się rozhula
bez niego czas by nie popłynął


number of comments: 0 | rating: 0 | detail

lajana

lajana, 4 september 2011

OpTyMizm

żart na jedwabnej nitce
pamięta słodycz morwy
chłód śpiący pod liśćmi
i ziemię spragnioną wody
 
jest pełny jak lato
i nigdy nie zostawia niedosytu
napina skórę gładko
ćwiczy usta bez braw
 
nagrody kawałkami nadziei
czekają w koszu na chwile
kiedy pozbędziemy się ciężaru
nigdy nie unosząc więcej
 
cienka kreska u podstawy błękitu
fatamorgana zawsze na widnokręgu
a o świetlikach co łaskoczą myśli
powiem bawią choć nie rozświetlają
 
pytasz czemu wciąż mam jedwab we włosach
na ustach w źrenicach i skórze
a ja tylko dotykam słów
ufne rozluźniają sznurówki
językiem ciepło częstują rozkoszą
 
na poważnie rozsypałoby się
tylko szlachetne spoiwo łączy
wysnuwam z ciebie
 
łaskoczę


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

lajana

lajana, 28 august 2011

Po(krzyk)

ukryty w gardle niemy krzyk poprzez pokoje myśli
nadchodzi noc kolejny sen raz jeszcze coś się przyśni
dziś właśnie teraz jestem tu a wczoraj mnie nie było
ktoś znowu przeszedł przez te drzwi nienawiść znał
i miłość...*

krzyk nie rodzi się sam
wyrwany z wnętrza rozsypuje powietrze
fragmenty wpadają na siebie
rozdzielają dalej nieskończenie
w przestrzeni kolejne ziarna obrosną
jak zasiedlane planety, wzbudzą życie

a było tylko spóźnienie
zegarki pulsowały, rumieńce na tarczy
w rozbiciu na ułamki, nierówno
obudziły minuty

moje zaczęły się po twoich
czas okulał cierpiąc na rozdwojenie wskazówek
biegł przed siebie na ślepo
po nierównym, stabilizacja staje się względna
jak wszystko w uniwersum

wilczy skowyt wszyty w świadomość
ujarzmiony pozornie udaje jagnię
jeśli nie wyrwie się krzykiem
udławi we wnętrzu

wszystko jest względne w czasie

*fragment niepublikowanej piosenki autorki


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

lajana

lajana, 24 august 2011

Suplement

popijamy po łyżeczce
łyk za łykiem każdy dzień
wspominając wszystkie zwierzęta
w których sierści zanurzaliśmy
dziecięce dłonie
 
spacery po łąkach
cofamy przez wczesne fiołki
raniąc się ostem do krwi
ból ma smak
 
pierwszy zapamiętuje się
jak matryca przykłada kolejne
badanie wartości nowego
skrzywione na zawsze
 
więc cię oswajam coraz śmielej
zawłaszczam przywieram
po całości od dłoni dalej
językiem słowem powietrzem
 
przeczuwasz mnie mocniej
rozluźniam pięści
w pomruki błogości
na wszystkie sposoby nazywam
ukochanie


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

lajana

lajana, 18 august 2011

Bez wyjścia

rozmowy obrastały w słoje
na grubość zmierzyły lata
godzinami malowane wachlarze
napinały paliczki w odległości milisekund
słowa stawały się pełne dobrze odkarmione
zacieniały grządki

zatrzymana rosa zachłystywała owady
poruszające turbiny
wszystkie zależności nieruchomiały
pod powiekami mędrca
horyzont załamywał się regularnie

wciąż chcemy na wolność
jak uciekinierzy snujemy plany
marzenie o niezamkniętej furtce
locie trzmiela nad łąkami bez wiatru

cerowane żagle rwą osnowę
zdanie po zdaniu ginie wątek
zastyga żywica w słojach
urwane słowa grzęzną w gardłach

trzyma nas miejsce
ma wymiary umysłu i geometrię
milczymy uwięzieni


number of comments: 4 | rating: 4 | detail


  10 - 30 - 100  






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1