3 may 2013
Na murze
Wpadam tu jak pies dopada drzewa
Tyle że
Pies z pełnym pęcherzem jest pełen
a ja jestem pusty
gonię bo resztki życia wiedzy myśli uczuć
wołają czasem z mocą o kolejne dawki
zanim mną rzucą na własne kolana
zanim z wiary miłości nadziei zacznę płakać
wydalić
wylać
wyrzygać
wyrzucić
ja
Apostoł śmierci
Ujrzałem byt własny we śnie
wyrok wydany wciąż leży przede mną
nieustannie - widzę je za twoją twarzą kiedy na mnie patrzysz
kiedy do mnie mówisz
kiedy mnie pragniesz
Jaskrawo płoną na nim czerwone litery
niespokojny będę nim się nie dopełni
pełnia mego czasu
wyrok z dawna wydany
To jedno wiem jedynie i pewnie
Nie dla mnie nie dla mnie
Jęczą w udręczeniu myśli gdy życie zobaczą
za duże zbyt złożone formy
każda za wiele zabiera wolności
Świat w którym tak klniecie na przemoc
w głównej mierze przecież składa się z przemocy
Świat zbyt zimnym jest zbyt ciemnym
za bardzo kupczącym jak na moje wpół-umarłe oczy
I tak często miłością nazwiecie interes
Nienawiścią tak samo ekonomię grozy
zaprawdę zbyt marnym bytem jestem
za słabym w swoim człowieczeństwie
by jeszcze się czymkolwiek gorszyć
ja tylko patrzę próbując nie widzieć
Czasem nie upilnuje jedynie wstydu i żalu
Że poza kilkoma wizjami szalonych poetów
Nie ma nie ma tu ducha nie ma jego skarbów
Szaleństwo się staje chłodną kalkulacją
Tu będąc grób więc odwiedzacie
grób poniekąd pusty lecz wciąż pełen przeczuć
Niech więc dobrym uczynkiem nazwą to prostaczkowie
pokój jego duszy
Tak pociąga wieczność