26 august 2013
daj
zawinięty o twoją skórę
próbuję skamleć o sutki
napięcie
do granic twoja sprężystość
nigdy nie mówiłaś
zostań a będzie
było mi dane
w czasie deszczu wszyscy się nudzą
małe ramiączka lepsze jutro
zdejmij
pokaż dotykaj
ptaki też czasami
mają swoje skrzydła jak gniazda uwite dla piskląt
błagane delegacje
a potem nie pytaj dlaczego banany są krzywe
przecież
tak bardzo cię
zjem na wyrost
dalej zejdę
tam gdzie niżej zrobię kilka tatuaży
krzywd na twoim podbrzuszu
chcesz
powiedz mów gadaj
nic nie mówisz
ale słyszę
to mi wystarczy
twój szept
oddech westchnienie
twoje niebo
błękit lazur wybrzeża
sufitu nauczyłem się na pamięć
nie tworzę siebie
tylko po to
jestem
by czar prysł
albo i nie
wcale nie
zakazana
cicha przystań
daj mi
choć kawałek
milimetrzyk po milimetrze
siebie
kawałek
nawałnico
wiatr wcale nie jest taki chwiejny
paralele interpunkcji
przytulane roszadami wykradzionymi aniołom
pozwól mi jeszcze raz
a zdrapię tynk ze ścian