Robert Węgrzyn, 16 august 2010
/ Z cylku Heniek /
Szarpnęło Heńka gdzieś po bebechach,
Pod ziobrem kujło niemiłosiernie,
Czasem dopadnie choróbsko człeka,
Wtedy w te pędy do ZOZu biegnie.
Z kwitkiem wystanym przy rejestracji,
Przysiadł chłopina pod gabinetem,
A przednim pacjent wszelakiej maści,
Bo trudno nazwać to coś człowiekiem.
Dziecka biegają niczym bombowce,
Rejwach dokoła jak pod remizą,
Obleśna baba w szarej podomce,
O coś się piekli aż płuca gwiżdżą.
Po trzech godzina w tych harmiderze,
Z miną skręconą jak po ogórkach,
Otwiera chłopina chałupy dziwerze,
A w ręku wyrok niczym laurka.
Na barek spojrzał, przysiadł na sofie,
Rozłożył kwity co doktor spisał,
„Na co ci przyszło bidny chłopie”,
Ze smutkiem o swym losie pomyślał.
Zgroza go srodze za gardło dusi,
Życie mu zbrzydło całkiem dogłębnie,
Czytając kartkę aż się zakrztusił:
„Na alkohole ma pan alergię”.
Teraz – pomyślał -To koniec pieśni,
U wikarego kwaterę kupię,
Życie skończone, co się tam pieścić,
A całą resztę to już mam w dupie”.
Robert Węgrzyn, 16 august 2010
Docent co w świecie jest wielce sławny,
Temat wyłuszczał w światłej dyskusji,
Jak ważnym palec jest przeciwstawny,
Ileż on zdziałał dla ewolucji.
W chwalnej tyradzie na temat kciuka,
Powodów wiele podał z humorem,
Jak to odkryli on i nauka,
Że ewolucji kciuk był motorem.
Na to bez żadnej bynajmniej skruchy,
Student, adwersarz owej tyrady.
na argumenty nie będąc głuchy,
Wypalił mowę bez żadnej żenady:
„Racja docencie, pan prawdę prawi,
Życie bez kciuka było by niczym,
Bo z życia prawda jedna się jawi,
On jest motorem zdarzeń i przyczyn,
Jak uciążliwe i niewygodne,
Byłoby walczyć palcem serdecznym,
Z każdym klawiszem nad esemesem,
To by nie było wcale skutecznym”.
Docent zasępił się nad wywodem,
Już miał się ozwać, zganić studenta,
„Jednak” - pomyślał – „wykład się udał,
Do adwersarzy dotarła puenta”.