30 april 2010
Leśmianowsko...
Rozbudziłem ogród nadgryzając owoc
owinięty w myśli niepokornych chustę.
Dojrzałego jabłka zapach jak bez-słowo
przemknął przez chłód sieni na pokoje puste.
Kiedyś pierwszy dotyk drżącej niewiadomej
drzwi nam pootwierał do pokus i znaczeń.
Splątując oddechy urywanym słowem
oznaczał to samo, jednak brzmiał inaczej.
Warkocze na których pierwsze lśniły świty
już babiego lata zdobi szron pajęczyn.
Złudny powab kolan niegdyś wciąż odkrytych
własnym niespełnieniem na wspomnieniach klęczy...