Poetry

Mirosław Ostrycharz


older other poems newer

8 june 2010

Lutnia

W ciszy południa w cienistą głąb parku
poszedłem szukać lutni po Bekwarku.

Na białej ławce opuszczona leży,
czeka, aż w struny moja dłoń uderzy,

dobędzie pieśni płomiennej i krwawej,
dumą potężnej i rozpaczą łzawej,

pieśni o wielkiej wyprawie rycerzy
i o mogiłach w stepowej rubieży.

Szumi w alei starych lip gromada,
wiatr w nich przez liście o wiośnie coś gada,

opar pogody odurza słodyczą,
tymotka nęci w dal łąki zwodniczą,

prześwit słoneczny po liściach się pęta.
Zgubiłem drogę i nut nie pamiętam.

Pamięć o lutni roztrwania się w trawie.
Nie pójdę dalej. Sił nie mam już prawie.

Hymny – nie dla mnie, sława – to za mało.
Wiatr trąca struny. Pieśniarza nie stało.

W poszumie liści o wiośnie powiada
cisza zielona. Niech gada, niech gada...

Roją się pieśni od wiatru swawolne,
pośrodku drzewne a brzegami polne.






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1