Nathas, 7 may 2010
Jak żuczek leżący, konający z głodu
Przewrócony walczy - wciąż rusza nóżkami
Żyjący nadzieją, że go ktoś odwróci
Albo ktoś rozdepcze i cierpienia skróci
Jak orzeł zraniony, niezdolny do lotu
Wypartuje z ziemi gniazda, w którym pisklę
Zostało samotne, bez siły przeżycia
Nikt go nie nakarmi i nie da okrycia
Jak wilk uwięziony, złapany we wnyki
Aby się uwolnić odgryza swą łapę
Lecz okaleczony nie ma szans przetrwania
Nie ma szans w ucieczce, ani w polowaniu
Jak ryba rzucona na brzegi przez falę
Umiera powoli dusząc się powietrzem
Tak ja mimo walki ginę gdzieś w ukryciu
Czuję sie bezradny, choć tak kocham życie
Nathas, 7 may 2010
Bądź jak szary wilk samotnik
Pewny siebie i dostojny
Budź szacunek swą postawą
Sam ustalaj własne prawo
Gryź i szczekaj póki możesz
Póki zęby jeszcze zdrowe
Nic nie robisz z ich porządkiem
Tylko merdasz swym ogonkiem
Gdy ktoś krzyknie siad i waruj
Miej swą godność nie reaguj
Lecz respektuj te komendy
Które płyną od mądrzejszych
Kość rzucona ci przez wroga
Choćbyś nawet z głodu konał
Nie jest warta powąchania
Odejdź dumnie bez wahania
Tracisz czujność kiedy głaszczą
Zamiast kąsać gdy nie patrzą
Kiedy warczysz nic nie mogą
Lecz jak kundel kulisz ogon
Bądź jak szary wilk samotnik
Unieś głowę i patrz w oczy
Nie daj zwabić się w obrożę
Wygrasz życie będąc sobą
Nathas, 7 may 2010
Spójrz... spójrz na świat
Choć światem się brzydzisz
Dostrzeż piękno, zobacz kwiat
Patrzysz... nie widzisz
Usłysz... usłysz śpiew
Choć wolisz żyć w ciszy
Świergot ptaków, dziecka śmiech
Słuchasz... nie słyszysz
Dotknij... dotknij mnie
Choć twardą masz skórę
Poczuj ciepło ciała, puls
Dotykasz... nie czujesz
Nie wierz... nie wierz im
Choć ciągną za szyję
Zerwij uścisk, sobą bądź
Wierzysz... nie żyjesz
Nathas, 7 may 2010
Słowa matki - trzeba wierzyć
Ksiądz potwierdzi na mszy, w szkole
Dzieckiem będąc jest wątpliwe
By się oprzeć, by nie polec
W końcu miła jest świadomość
Że ktoś czuwa i pomaga
Że jest ciągle gdzieś nad tobą
Gdy się co dzień z życiem zmagasz
Tak wygodnie mieć na kogo
Zrzucić winę za porażki
Gdy coś wyjdzie - podziękować
I pomodlić się o łaski
Równie łatwo jest tłumaczyć
Własne winy i upadki
Nazwać grzechem i móc czasem
Wyspowiadać się do kratki
Takie życie to ułuda
Nikt nie rządzi twoim losem
Ty sam jesteś jego panem
Żaden święty duch w niebiosach
Wnet pokona wiarę rozum
Z wątpliwości w przekonanie
Choć nie łatwa jest to droga
Gdy ją przejdziesz - już zostaniesz
Wszechobecny i wszechmocny
On jest tylko w twojej głowie
Już nie zwiedzie nikt od prawdy
Bóg jest tobą, a ty - bogiem
Nathas, 7 may 2010
Na jałowych polach myśli
uprawiam herezje
Po jednej stronie
zasiałem zamęt
Obok zasieję niepokój
Jutro tylko powyrywam
ostatnie dobre słowa
by nie zagłuszały
kiełkującej nienawiści
na nieurodzaju prawdy
Nathas, 6 may 2010
Przeczytaj, gdy nieznanym czasem
Przyjdzie mi żegnać się ze światem
Gdy płomienie w mych oczach zgasną
Wypełnij wolę mą ostatnią
Nie chcę grobu ni kamiennych krypt
Nie chcę, by me serce deptał krzyż
Nie chcę kwiatów, niepotrzebnych łez
Zbędnych modlitw, wypalonych świec
Spal me ciało, a popiołów garść
Niech uniesie na swych skrzydłach wiatr
Odtąd niech w pamięci twej żyję
Im dłużej... tym więcej wart byłem
Nathas, 6 may 2010
Najważniejsze są tylko chwile
I gesty
Ciało bez duszy
Ja jestem
Nie każda rana krwawi
Choć boli
Ciernie wbijam głęboko
Powoli
Znienawidzona cisza
Milczenie
Przechodzimy obok siebie
Jak cienie
Najgorsze w życiu są chwile
Płacz matki
Przeklinam te dni
Ten ostatni
Krew z oczodołów
Jak rzeka
Przybijam duszę do ciała
Bo ucieka
Nathas, 6 may 2010
Chcesz mnie utrzymać w przekonaniu
że jest nadzieja w umieraniu
Chcesz bym ci przyznał że wiem
że moje życie ma sens
jak reanimacja człowieka
z kulą w głowie i nożem w plecach
Mam w głowie myśli niedorzeczne
szalone i bezużyteczne
A moja droga życiowa
jest głupia i bezcelowa
jak reanimacja człowieka
z kulą w głowie i nożem w plecach
Jednak nie wyprę się swoich racji
choć wciąż brak jednego - akceptacji
Chcę mieć świadomość że wiesz
że to co robię ma sens
bo reanimuję człowieka
z kulą w głowie i nożem w plecach
Nathas, 28 april 2010
Siedzisz skulona
Chowasz twarz w dłonie
Próbując zakryć podbite oko
Dlaczego się nie bronisz?
Milczysz...
Przecież ja cierpię wraz z Tobą
Gdy patrzę na twe obolałe ciało
Chciałbym Cię przytulić
Lecz syczysz z bólu
Nie mogę tego znieść
Płaczesz...
Złamana ręka boli najbardziej
Znów spadłaś ze schodów..
Dlaczego się na to godzisz?
Nie płacz...
Wiem jak bardzo cierpisz
Bita niemal codziennie
Zastraszona
Poniżana
Ile jeszcze potrafisz znieść?
Odpowiedz...
Jutro może być za późno
Wiesz jak bardzo Cię kocham
Nie bój się
Dziś już Cię nie uderzę...
Nathas, 28 april 2010
Kiedy jest Ci smutno, chciałabyś uciekać
Gdy nadchodzi burza wsuwasz się pod kołdrę
Starasz się przeczekać, lecz możesz być pewna
Że po każdej burzy zawsze wyjdzie słońce.
Pamiętaj - jest ktoś, kto został i tęskni
Przez wiele miesięcy i lat będzie czekał
Przypomnij go sobie w momentach najcięższych
Uśmiecha się lekko i patrzy z daleka.
Czasem jest samotność i patrzysz w podłogę
Czasem przyjdą myśli i sprawią, że płaczesz
Jesteś niepotrzebna i zbędna - lecz możesz
Dla świata być nikim, dla kogoś - całym światem.
Pamiętasz? Jest ktoś, kto myśli i tęskni
Choć nigdy niczego Ci wprost nie przyrzekał
Wspominaj go czasem, w tych chwilach najcięższych
On wierzy że wrócisz, pamięta. I czeka.
Nathas, 28 april 2010
Patrzę na Ciebie
Leżysz z zamkniętymi oczami
Twoje usta
Trochę blade
Uśmiechają się jak dawniej
Twoje ręce złączone
Jak do modlitwy
Kocham Cię
Masz na sobie tę sukienkę
Tę samą co wtedy
Cudowne wspomnienia
Przyszłość będzie inna
Wiem że oni w końcu przyjdą
By nas rozdzielić
Zabiorą mi Ciebie
Przyjdą na pewno
Domyślą się
Ale jeszcze nie dziś
Nie dziś
Tej nocy będziemy razem
Patrzę na Ciebie
Jesteś taka piękna
Nawet teraz
Kiedy leżysz w trumnie
Śpij...
Nathas, 27 april 2010
Z potrzeby serca, nie z chęci wiary
Po raz ostatni modlę się Panie
Staję przed Tobą, w pełni świadomy
To ja Twój grzesznik, usłysz wołanie
Przez wieki całe się zabawiałeś
Rzeź Madianitów, całopalenia
Wojny, choroby i inkwizycja
Wszystko na chwałę Twego imienia
Władco biedoty i ludzi słabych
Postrach siejący Pasterzu owiec
Dlaczego żywisz się krwią niewinnych
Czemu wciąż cierpi twe stado - powiedz!
Panie okrutny i bezlitosny
Rzesze Twych wiernych błądzą od dawna
Nie zważasz na nich, to ludzie ślepi
Karmisz ich kłamstwem, choć wiesz gdzie prawda
Ty - wszechmogący, z żelaznym berłem
Starzec siedzący na tronie w niebie
Z bajek wyrosłem, zacząłem myśleć
Dlatego wierzyć wolałem w siebie
Modlę się Panie po raz ostatni
Boże niezmiernie pyszny i mściwy
To ja Twój grzesznik, lecz nie usłyszysz
Ty jesteś martwy, ja - nadal żywy
Nathas, 27 april 2010
Spotykam cię samą
Z dala od ich wzroku
Biorę cię za rękę
Nie bronisz się zbytnio
Szczęście mnie rozpiera
Jestem jak w amoku
Wiem po co tu jestem
Ty - już się domyślasz
Biegniemy łąką, choć
Ciągniesz w drugą stronę
W wybujałych trawach
Znikamy oboje
Niczym bawiące się
Dzieci bez nadzoru
Ja zaraz tam wrócę
Ty nic im nie powiesz
Nie chcesz się już bawić
Zaczekaj! Ty krwawisz...
Stygniemy w uścisku
Może nazbyt mocnym
Nie chcesz mnie zatrzymać
Chwytając kurczowo
Ja w tym bólu mogę
Dostrzec cień rozkoszy
Puszczasz moją rękę
Wzrok utkwił w błękicie
Widzę jak odchodzisz
A ja już nie gonię
Przeszkadza nóż wbity
Pomiędzy żebrami
Pozwól, że przesunę
Go trochę w bok... mogę?
Nathas, 27 april 2010
Pamiętasz łabędzie na tym stawie?
Karmiliśmy je suchym chlebem
Podpływały tak blisko
I bałaś się, że wyjdą na brzeg
Często chodziliśmy tą drogą
Kiedy spadały pierwsze liście
'Wstęp surowo wzbroniony'
Lecz nikt nie czytał tej tabliczki
Zakradaliśmy się na łódkę
I płynac cicho przy zaroślach
Wypatrywałaś ich gniazd
Gdy ja zrywałem lilie wodne
Nadal chodzimy tamtą drogą
Jednak osobno
Czasem się spotykamy
Lecz już kto inny rzuca chleb na wodę
Pamiętasz łabędzie na tym stawie?
Wczoraj zabiłem wszystkie