Poetry

Ludwik Perney


older other poems newer

20 march 2011

Est 1:22

                                bo jestem panem w domu swoim
                                i robię i mówię co mi się podoba.
 

Woda spenetrowała pęknięcia i w nich zamarzła,
farba na płaskorzeźbie nagrobka też się łuszczy,
a przecież niedługo stanę przed Panem – pragnę
zapachu olejku mirrowego. Nasączajcie skórę,
niech lśni każdego dnia przez sześć miesięcy.
 
Słyszę jak krzywią się felgi. Opony wzbijają kurz,
litery epitafium wyblakły, schną nagrobne kwiaty.
Przez sześć miesięcy wcierajcie we mnie balsam
i wonne kosmetyki – usiądę z Panem przy stole,
rozlejemy palinkę, zagram na gitarze i opowiem
 
o radości jaką potrafi dać życie: o wyśmienitych
podrobach, pięknych kobietach, które mi uległy,
najgorętszych nocach – jeśli mnie upomni usmażę 
mamałygę taci şi-nghite*. Wspomnę o dziurach
w drodze na cmentarz – poproszę o gorący asfalt.
 

http://perney.pl/wp-content/uploads/2011/03/51_rumunia_wesoly_cmentarz.jpg
 
*nazwa potrawy rumuńskiej – dosłownie "zamknij się i połknij"






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1