1 march 2012
Chrystusy
Być oaza dla spragnionych
Białą flaga na sztandarze
Być przytułkiem odrzuconych
Marzyć po mocniejszym w barze
Pewnie deptać poprzez bagno
W dal z kompasem zamarzniętym
Poprzez, drugie, czwarte dno
Zawsze będąc przed zakrętem
Być osłoną przed zawieją
Co po drodze wszystko zdarła
I ostatnią twą nadzieją
Która jeszcze nie umarła
Wszyscy jesteśmy Chrystusami
Pokiereszowanych serc
Jasno świecić w mdłym tunelu
Niczym alarmowe światło
Drogowskazem jednym z wielu
I zagadką nazbyt łatwą
Być lekarstwem jak placebo
I tym wszystkim, co pod ręką
Odpowiedzią, na dlaczego
I niepodważalną puentą
Ratownikiem tuż za boją
I karetką na sygnale
Być ostatnią twą nadzieją
Ty pacjentem moim stale
Wszyscy jesteśmy Chrystusami
Pokiereszowanych serc
Być jak własne swe odbicie
W którym nikt się nie chce wieszać
Bólem, który rodzi życie
I jak kapłan je rozgrzeszać
Być jednym z tych jedynych
Co Cię nigdy nie odtrąci
Odpowiadać ze twe czyny
Razem z Tobą marnie kończyć
Być jak mesjasz różnowierców
Co przez dobro zginął w krzywdzie
Jak ktoś nie ma miejsca w sercu
To nie znajdzie miejsca nigdzie