7 october 2021
Wiesz…
Spalasz się w słońcu… ― płoniesz w tej całej jaskrawości umierającego lata…
… w opuszczonym mieście,
w którym szeleszczą
więdnące liście
― rozchwianych drzew…
Wszędzie ―
szare
― mury…
Domy z brunatnymi smugami wilgoci…
Schodowe klatki ― pokryte mżącym w jaskrawych refleksach
kurzem…
Mosiężne
klamki
z nalotem
― dziesięcioleci…
Otwarte,
puste
pokoje…
… popękany, zagrzybiony tynk…
Wiatr wspina się z jękiem po wzorach pozrywanych tapet, zwisających płachtach pajęczyn…
Zatrzeszczał gdzieś
drewniany parkiet…
… od twoich kroków?
Moich?
… niczyich…
Czy może ―
naszych?
Spójrz mi w oczy,
choć raz…
Tak,
jak
― wtedy. ..
… pamiętasz?
Życie,
czy
śmierć?
Nie chcę umierać bez twoich wzruszeń i drżeń…
Bez twojego zapachu włosów…
Wiesz, próbowałem kolekcjonować chwile,
te cudowne cząsteczki szczęścia…
… przesypywały się jednak przez palce, niczym ziarenka piasku,
szary
pył…
Spójrz mi
w oczy
i opowiedz wszystko,
bez
słów…
Jakby to było
pierwsze
spotkanie,
ostatnie ―
rozstanie…
Zaciskam
mocno
powieki…
… mucha brzęczy
uparcie…
Otwieram…
Za wypaczonym oknem
nieruchome huśtawki,
pusty, zachwaszczony plac…
… milknące echo przeszłego czasu…
(Włodzimierz Zastawniak, 2021-10-07)
***
https://www.youtube.com/watch?v=89kHkP9OJao