Poetry

Arsis


older other poems newer

3 december 2023

Misterium

Oto ołtarz. Ten oto ołtarz z zimnego kamienia, z pajęczyną pęknięć. Po jego obu stronach
wsącza się światło z księżyca przez szpary wąskich witraży.
Światło lodowatej jak grób nocy.

Jakieś stukania i szepty z pogłosem echa.
Jakieś roje nie wiadomo czego. Rozmyte cienie w niekończącym się korowodzie
sennej maligny.

Gdzieś tutaj… Gdzieś tam i nigdzie.
Zatopione
w ekstazie smutku…

Trwające przygotowania do nocnego misterium.

W półmroku, w sennym widzeniu.
W dobywających się z otchłani gongach stojącego zegara…

Ktoś tu kiedyś umarł, nie umierając wcale… Ty żyjesz, prawda? Żyjąc raz jeszcze
po śmierci.

Żyjąc w pamięci, bądź na jawie
tuż po przebudzeniu,
kiedy jeszcze,
kiedy wciąż jeszcze…

Srebrzą się krawędzie przedmiotów
w świetle schodzącym z wysoka.
Ono zstępuje, gdzieś spod łukowego sklepienia.

Gdzieś znad
regału
zakurzonych książek?

Prezbiterium?

Albo księgozbioru,
które stało się prezbiterium?

Zstępuje za plecami długowłosej, tworząc nad jej głową coś w rodzaju aureoli.
W blasku stworzenia podczas milisekundowej ekspansji rodzącego się wszechświata.

Idzie wolno. Bardzo wolno, a raczej spływa,
jakby z Raju (z piekła?)
Pani w sukni do samej ziemi czarnej
i w czarnej na głowie zdobionej dziwnymi znakami infule…

Biskupie, to? Nie-biskupie?
Co to takiego?
Jakby nie z tego świata mędrca jakiegoś przybycie.

Albo tak się przynajmniej wydaje
skołatanemu,
choremu umysłowi.

To trwa od wieków, od wieczności całej.
Ta maestria smutku i melancholii
była już zapowiedzią podczas moich narodzin.

Przyszła wtedy
pierwszy raz
majowym deszczem.

W białej i opuszczonej od zawsze sali pustego szpitala.

Wybacz, wszystko mi się miesza.
Nachodzi na siebie falami szumiącego oceanu.

Pamiętasz, jak ci o tym mówiłem? Wtedy, w sennym widzeniu rzeczy.
Byłaś tam
i nie byłaś, zarazem.

Ale czułem twoją obecność
w tym jarzeniu z wnętrza przedmiotów.

Pełza po plątaninie żeliwnych rur moje zdegradowane jestestwo,
ukrywając się w falujących płachtach pajęczyn pełnych przeznaczenia dla martwych motyli
i ciem.

Kochanie. Tak, kochanie. Ale, czy to na pewno ty, kochanie?

Albowiem twoje milczenie
miażdży mnie,
jakby betonową płytą.

Zaciska się wokół głowy
stalową obręczą niemówienia.

Nie wiem.
Nic nie wiem…

Ale widzę, jak w jakieś coraz donioślejszej muzyce
rozkłada ramiona ta postać, ta zjawa kobiety
w mżącej gwiazdami sukni z bardzo szerokimi mankietami…

Odchyla głowę,
ukazując
w półmroku nocy
piękność swojej twarzy.

Odchyla ją
jak w orgazmie,
w pełnej melancholii ekstazie.

To trwa od milionów lat. W tym pozbawionym czasu miejscu. W tej świątyni skruchy…

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-12-03)

***

https://www.youtube.com/watch?v=cOUeBXE6IFU






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1