Poetry

Arsis


older other poems newer

3 june 2024

Obecność

A więc usiądź tu. Wskazuję gestem puste krzesło. Przy stole. Przy tym stole z uschniętą różą
w wazonie pękniętym na wpół.

Za oknami wiatr
szeleści i szumi.

Snuje jakąś
opowieść
pośród drzew.

Pośród drzew rozchwianych w szpalerze.

Wśród
topól,
kasztanów…

Wśród nocy…

W pustym pokoju słońce wiszącej lampy. Zakurzone, szklane klosze
z cmentarzyskiem czarnych much.

Wiszący nade mną ciężar śmierci. Nad nami.

A więc siada na krześle.

Otwiera usta,
jakby chcąc
coś powiedzieć.

Chwilę się zamyśla. Zamyka je znowu.
Zaciska mocno, ukrywając wzruszenie.
Tak, jak się widzi kogoś bliskiego po wielu latach.

I nic.

Jedynie szum
dojmującego
milczenia białej ciszy.

Zdawać by się mogło, że nie ma tu nikogo. Bo to prawda. Albowiem prawda.
Tylko głód wyobraźni owiewający pajęczyny na jakichś nachyleniach ścian,
załomach, mansardach, nieskończonych amfiladach pokoi oświetlonych kinkietami świec…

Ale mówi coś do mnie. Mówi zbudzonym cichością głosem.
Takim płynącym z daleka rzeką czasu.

Niedosłyszę. Albowiem zagłusza go
piskliwy szmer
wzburzonej we mnie krwi.

A więc mówi do mnie,
poruszając bladymi jak papier ustami.

Wyodrębniam ze słuchowych omamów niewyraźne słowa.

I próbuję ująć jej dłoń, którą trzyma na stole przy talerzu z okruchami czerstwego chleba.

Dłoń aż nazbyt chudą,
aby mogła należeć
do świata żywych.
Doskonale nieruchomą.

Nie mającą już tego blasku, co kiedyś.

Kiedy skupiam się
w sobie,
aby jej dotknąć,
cofa ją nieoczekiwanie.

I patrząc się na mnie tym wzrokiem wyblakłym śmiercią,
mówi szeptem, nie-szeptem, głosem jakimś dalekim:
„Wybacz, synku, ale mogę tobie usłużyć jedynie wspomnieniem”.

I nie mając czasu
obrócić wzroku,
tylko patrząc się nieruchomo jak kamienne popiersie –
rozpływa się wolno w tym deszczu wirującego kurzu.

W melancholii, w bólu nieistnienia.

Mamo. Mamo! Ja wtedy śpiewałem ci kołysankę, wiesz? Tutaj i tam. Nad szarą, lastrykową płytą.

„Wiem, synku, wiem…”.

Poczekaj! Chciałem cię jeszcze tyle…

Odwracam się, ockniony
krótkim skrzypnięciem
podłogowej klepki. I znowu.

Jakby ktoś
na nią
nadepnął
nieświadomie.

Jakby od czyichś kroków.

Omiatam spojrzeniem pustą otchłań smutku.

(Włodzimierz Zastawniak, 2024-06-03)

***

https://www.youtube.com/watch?v=-mZ3TKSRNkQ






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1