Prose

Arsis


older other prose newer

8 may 2022

Samotność umierania

W cienistości parku, pod baldachimem rozłożystych drzew… Ukryte skrzypienia w chropowatości kory. Na pustych drewnianych ławkach prześwity zachodzącego słońca, na żwirze alei… Stoję oniemiały, nie mogąc się nasycić pięknem tańczących płomieni światła. Rozedrgane wiatrem, podmuchem lekkim, rozkołysane, wirujące niczym pierścienie Saturna w kosmicznej, niedosiężnej, skutej lodem otchłani. Na betonowym murku para zakochanych, chwytająca oddechy z ust do ust, odseparowana od świata, widząca jedynie siebie.
Chwytam cię za rękę, niewidzialną. Zaciskam dłoń, obejmując próżnię. Zimno mi pośród tych drzewnych duchów, liściastych bogów szepczących sobie tylko znane historie. Zimno mi i pusto. Bez ciebie nie istnieję, bez ciebie wpadam w nieskończone otchłanie, które obejmują mnie i miażdżą, jakby stalowym imadłem. I co mam jeszcze zrobić, stęskniony przepastnie. I co mam jeszcze wyrzec… Kwiaty pachną omdlewająco, bez nawisa fioletowymi wiechami. Otumania i pieści. Roztkliwia się nade mną słodką wonią tęsknoty, wspomnień i zapomnienia.

Co mam jeszcze wymodlić i wyśnić. Co mam jeszcze wyszeptać, abyś uwierzyła. Co mam jeszcze… Co jeszcze… Wiesz, to taka piękna melancholia, niepodobna do niczego i tkwiąca tylko we mnie. Wiatr szeleści liśćmi dębów, klonów, kasztanów… Dzieci bawią się w berka, pies szczeka wesoło… Czy ty wiesz? Czy wiesz? Słońce pomiędzy gałęziami, ciepło na mojej twarzy. Zaciskam mocno powieki… Pod powiekami pulsujący powidok, świetlisty płomień. Długo patrzyłem w twoje piękne oczy, na zdjęciu sprzed kilku epok. Długo patrzyłem w światło twoich źrenic, w gwiazd nieskończone mrowie, od dawna idąc i idąc bez celu, ale natchniony i otoczony naturą. Długo patrzyłem w twoje oczy…
Czy wiesz? Powiedz, czy wiesz? Nie powiesz, bo jesteś daleko. Oddziela nas melancholia spojrzenia, poszczególne powłoki czasu, kurz i pył… Długo patrzyłem z nadzieją, że nadejdziesz w blasku i cieple. Długo patrzyłem, lecz, niestety, zostały tylko czarne motyle, które przesłoniły obraz i tak zamglony. I przesłoniły wszystko od ogrodów aż do ciemniejącego nieba. I przesłoniły wszystko, co obrosło kwiatami wiśni, makiem-samosiejem w rowie, zabłąkaną kalorią. I przesłoniły…
To tutaj, w gąszczu i szuwarach… To tutaj, w pontyfikacie nadciągającej nocy… To tutaj, w obłędzie samotności, tęsknoty i ciszy… To tutaj, gdzieś tutaj, nawołuję ciebie, wysławiam szeptem twoje imię… To tutaj. Tak, pamiętam, to było tutaj… To było tutaj, jak ten księżyc, co toczy się po gładkim zwierciadle tamtej nocy. To było tutaj…

Księżyc patrzy mi prosto w oczy. O, księżyc, nowy miesiąc w pełni… Już noc. Już noc… Kiedyż to zdążyła przyjść ta zmora, ta senna królowa w potoku ciepłego deszczu? Moja tęsknota, moja wielka tęsknota. Moja włóczęga bez powrotu. Moja włóczęga w plątawisku korzeni i mroku… Moja włóczęga rozpięta w smukłość smutnych dolin. Moja włóczęga, podczas której nikt mnie nie wita. Moja włóczęga poprzez czarne listowie… Moja włóczęga śladem błotnistego fauna ― wrośniętego korzeniami w ziemię. Przebyłem wszystko i wszystkie widoki, w lęku i w pocie czoła. I poznałem wielką tajemnicę śmierci i zagubienie rzeczywistości, i samotność umierania. Wszystko mnie bardzo boli… Widzę, że nic tu po mnie, bowiem nie ma tu nic, poza tęsknotą…

(Włodzimierz Zastawniak, 2022-05-08)

***

https://www.youtube.com/watch?v=yI36cArfqmU






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1