absynt, 25 august 2025
na pograniczu ziemi i nieba nasze istnienie
przestaje mieć sens, zmienia formę, przeistacza
możliwe w niemożliwe, odbiera mowę, dotykalny
staje się głód, a pożądanie zrzuca maskę,
pławi w mroku.
przemoczone dłonie szukają ciepła,
zanurzają ostatnie pragnienie bycia widzialnym.
to takie proste obliczyć trajektorię lotu ptaka,
oderwać mu skrzydła i rzucić w przepaść.
w tle piosenki: „zapraszamy wszystkie ptaki”…
urządzić polowanie.
natura, słowo wielu znaczeń. klucz
do zrozumienia. uciekają miliardy planet,
ocierają o istotę odwiecznej zagadki,
iskrę nadziei, że to nie sen.
wciąż te nocne mary, szybowanie wśród gwiazd,
szukanie drogi w nieznanym mieście,
rozpaczliwy krzyk.
absynt, 24 august 2025
Zachłysnąłem się ciszą.
Tu, gdzie nie ma ludzi, a powietrze drży, jak struna,
próbuję odnaleźć ślady przodków. Zwietrzałe fotografie
ukazują dostojeństwo obcych mi twarzy, nieznane miejsca,
kamienie i krzyże.
Ocieram się o brzozy, obejmuję buki i słucham.
Nieprawdopodobne, ale widzę wydrapane dowody obecności,
w głogach odnajduję kolorowe szkiełko, jakby światełko
wśród morza zieleni.
Jestem, wciąż i wciąż, uciekam od zgiełku, marzę o dniu,
kiedy odejdę na zawsze, na szczycie góry i w promieniach
zachodzącego słońca. Cała ta tułaczka powinna mieć sens,
choćby błahy, lecz jednak sens.
Obserwuję mrowisko, tutaj każda istota ma swoją rolę,
i każda ma znaczenie. Dlaczego wciąż uciekam?
absynt, 19 august 2025
napisałem dla ciebie wiersz
nieporadny jak moje dłonie
zasiałem chabry w oczach
z parnej nocy ulepiłem resztę
bez zapowiedzi i już na kolanach
łkasz
czytając bajki
ultrafioletem wypalone fosy
wypełniasz po brzegi
płynnym szkarłatem ust
mieliśmy płodzić nowe światy
a mamy siebie coraz mniej
wciąż spragniony
z naszyjnikiem nóg na ramionach
w obawie przed świtem
przekraczam barierę strachu
absynt, 14 august 2025
Śpiące motyle przybite szpilą
nie czują bólu,
ty tak, jątrząca się rana
nie pozwala zapomnieć.
Wciąż piszesz malując.
Przemijanie to ucieczka wielkich słów.
Masz wszystko, a ciągłe ci mało,
nieudacznik, wyrzutek, a może tylko
zbawienny nikt.
Na kolanach nie dosięgniesz nieba.
Odrzuć zatrute dłonie, upadek
byłby prezentem dla najbliższych ci
wrogów.
Nie ufaj słodkiemu upojeniu,
to zamulona droga donikąd.