Prose

Wanda Szczypiorska


older other prose newer

24 january 2014

Czad

Zszedł ze schodków, skręcił w lewo, minął szopę a za nią kupę starych mebli  przykrytych spaczonymi drzwiami i zaczął obchód wzdłuż parkanu. Psy się rozbiegły, znały trasę. Przy płocie  sterta desek a dalej boczna furtka. Za ogrodzeniem tylko las. Ta  furtka ułatwiała  jego żonie  dostanie się do lasu w poszukiwaniu drewna do piecyka. Tą myślą  poczuł się skrzywdzony. Lekarz mu kazał chodzić  przez godzinę, więc chodził po ogrodzie,  przy płocie, dookoła, potem alejką wzdłuż i wszerz.  Spacer za ogród nie miał  sensu, bo nawet gdyby kogoś spotkał, nikt się do niego nie odezwie. Wiedział dlaczego. Dobrze wiedział. To wszystko dranie i złodzieje.
 
Mija kopczyki liści, które zgrabił. Będą tak sobie leżeć aż do wiosny, potem zarosną zielskiem. Lubił porządek w miejscach, które widać z drogi. To nic, że w krzakach leży pełno złomu i rupieci. Wszystko się kiedyś przyda. Czasami ona chodzi  tam i szpera. Czegoś szuka. Ciekawe czego? Na ogół tego, czego szuka, nie znajduje. On widzi to przez okno.  Śledzi ją, jak tylko ona wyjdzie do ogrodu. Na próżno odciął ogrzewanie, bo jakoś dała sobie radę, wstawiła piecyk i teraz zbiera drewno  na rozpałkę. Był tym zirytowany, bo poczuł się bezsilny. Ale na razie. Zobaczymy.
 
Kiedy podchodził do komórki w której miał wszystko czego potrzebował, coś jednak przyszło mu do głowy. Furtka. Poprzedni pomysł z kłódką i łańcuchem się nie sprawdził. Syn  przeciął łańcuch,  kłódkę zabrał. Sklął syna, syn go sklął i furtka znów otwarta. Trzeba wymyślić coś innego.
 
Stanął, bo ona wyszła ze swojej części domu niosąc piłę. O proszę. Ciągnie kabel. Mógłby zabronić, a wtedy ona wrzaśnie, że to jej drewno i  jej dom. To jeszcze się okaże. Bo oni chcą go okraść, dlatego wciąż się zabezpiecza. Wszystko co mógł, to pozamykał, wszystko co znajdzie na podwórku chowa. Śledzi ją. Nawet kiedy ubrana w lepsze ciuchy jedzie do miasta. Po co jedzie? Czego tam szuka? Skąd pieniądze?  
 
Musi się zająć furtką. Wywlókł  spawarkę z szopy, ale czeka, aż ona zniesie drewno i wreszcie zniknie swojej części domu. Kiedy musi zrealizować jakiś plan nie lubi świadków, lubi zaskoczenie. Któreś z nich będzie chciało przejść przez furtkę. A tu nic z tego. Zaspawane.
 
Panoszą się do czasu. To co mu świta w głowie wymaga pracy i nakładów. Niewielkich, bo wszystko co potrzebne znalazł w komórce i na złomie. Kiedy się wreszcie z tym upora, dopiero wtedy się okaże się, kto tu jest prawowitym właścicielem.
 
Na dworze nieco chłodno, ale u niego ciepło. U niej nie. Odciął jej gaz, bo chciała go okradać. Specjalnie założyła licznik, lecz jego na to nie nabierze. Musiała wstawić  piecyk  i wsadzić rurę do komina. Nie sama, syn to zrobił.  Znowu ten  nagły przypływ nienawiści. Skąd może wiedzieć, czy to naprawdę jego syn?
 
Suka przylazła za nim i leży na fotelu. Śpi. Dwa psy zostały na werandzie. Grube, nażarte, ociężałe. Pomyślał o obiedzie. Jeszcze za wcześnie i nawet nie chce mu się jeść, jest podniecony tym, co zrobi. Musi poskładać to co skonstruował i wybić dziurę w ścianie  przy kominie. Ostrożnie, jak najciszej. Obejrzał urządzenie. Nieduży wentylator elektryczny. Wyszedł na chwile na dwór, spojrzał w górę, dym nie leci, jeszcze nie rozpaliła w piecu. Dobrze jest. Szybko wybije dziurę w przewodzie kominowym i wstawi wentylator. Kabelek z wtyczką będzie gotów na odpowiedni moment. Jej piecyk z rurą  do komina  stoi na dole, w suterynie.
 
Po chwili był już gotów i szczelnie zamaskował otwór w ścianie. Teraz może sobie poleżeć, popatrzeć  co tam w telewizji. Ma dużo czasu do wieczora. Wie, że cokolwiek pokazaliby w telewizorze na pewno zaśnie. Lecz nie ona. Ona nie sypia w ciągu dnia.
 
Zmierzch wkradł się nieoczekiwanie,  kiedy otworzył oczy, było ciemno. Natychmiast poczuł głód i zabrał się do pitraszenia. Od czasu, kiedy zabronił jej gotować dobrze się odżywia. Polubił gotowanie. We własnej  kuchni i zupełnie sam. Nie potrzebuje tu nikogo. Kiedyś przychodził stary kumpel. Ale od kiedy nie popija, bo lekarz mu zabronił i nie kupuje nawet piwa, nikt już do niego nie przychodzi.
 
Ile też ona wydaje na jedzenie? Zebrała pewnie niezłą sumkę kiedy byli razem. . A teraz syn coś nosi. Chodzi na skróty ze swojego domu przez las i furtkę. Koniec z tym . Byłby się zaśmiał, jednak zapomniał jak to jest, kiedy się człowiek śmieje. Ale ta myśl dodała mu energii. Wyszedł na dwór, dym leciał już z komina. Pali się u niej światło, widać ją, widać przez okno jak się krząta.
 
Zjadł obiad. Jarzyny i chude mięso. Zapewne jakiś instynkt, a może lekarz każe mu dbać o siebie. Teraz może  oglądać telewizję. Czekać. Już nie zaśnie. Przedtem nakarmi psy. Psy, jak psy. Ale kiedy się wydostaną przez  dziurę w ogrodzeniu,  pobiegną gdzieś, przeżywa męki niepokoju, dlatego co dzień sprawdza płot. Mogą sobie poszczekać na przechodniów.
 
A jednak zasnął. Obudził się wieczorem. Już po dzienniku i po filmie. To znowu  będzie długa  noc. Teraz poczeka.  A na co? Jeszcze nie wie. Znowu wyszedł i spojrzał w górę. W świetle księżyca widać strużkę dymu. W jej oknie ciemno. Więc już czas. Skurczył się w sobie. Już.  Wtyczka z kabelkiem od wentylatora w gniazdku. Ruszył. Teraz będzie zasysał dym z komina i tłoczył w dół. Przemyślał to i skonstruował jak potrzeba.
 
W nocy jak gdyby nie spał. Trochę kręciło mu się w głowie. Nie wie dlaczego. Wstał i wywietrzył, bo poczuł nikły zapach dymu. Widać podłoga nie jest szczelna. Był ciekaw, co ona na to powie.. ? Pochmurny ranek, coraz widniej Zaraz przyleci z awanturą. On tylko na to czeka. Czeka  długo. Cisza. Psy jakoś dziwnie zaniepokojone. Zwęszyły jeża? Niemożliwe.
 
 
 
 
 
  






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1