18 november 2011
6 november 2011, sunday ( z pamiętnika wypadu do Międzyzdrojów (3) )
Czas wyznacza granice. Chyba taka była ostateczna myśl dyskusji.
Nesca była zmęczona, chyba pracą, a może podróżą, szybko zniknęła, ale sama. W
sumie nie powiedziała, co robiła po drodze do Szel. Natare swoją podróż
opowiedziała kilka razy, w różnym natężeniu zdenerwowania i wkurwienia. Ważna
rada na przyszłość, by nie próbować wyżalać się naraz Pawłowi i mnie. Sprowadza
się to do tego, że zaczynamy żartować jak dwudziestolatki. Damy mogą się
obrazić. Ja bym nas zniżył do poziomu gimnazjum. Wiem, bo byłem. Choć potrafimy
być też wyrozumiali, cierpliwi i czasem udaje nam się mądrze słuchać.
Kiedy dochodzi do rozstań, jedni wymykają się tuż po
świcie, gdy niektórzy już śpią, a innym to nie w głowie. Obowiązki święta rzecz
i nie można sobie pozwolić na niedbalstwo. Prócz próżnego pisania, zajmujemy
się sprawami odpowiedzialnymi, dbamy o innych, o powierzone nam zadania. Niestety
nie wszyscy mają czas na odpoczynek i muszą uciekać szybko. Nie można sobie
powiedzieć wszystkiego, w tak ograniczonym czasie. A tak wiele, być może,
chciałoby się powiedzieć. Czas nagli, a trema nie daje za wygraną. W końcu
pociąg odjeżdża, a kilka osób zostaje na peronie. Nieco zdziwieni, że to już
koniec, że teraz ciąg dalszy. W głowie szumią historie, alkohol, papierosy,
zimno. Zapada dzień i przydałoby się zjeść śniadanie. Chociaż już szesnasta. cdn