Prose

Kate Prozac


older other prose newer

11 may 2010

Wielki Oddziałowy

Od rana nękają mnie wątpliwości, wyrzuty sumienia, oraz lekka niestrawność. Czy wykonuję dobrze swoje obowiązki w pracy, czy nie posuwam się za daleko?
Wczoraj po wyprasowaniu ciuchów czwórki moich wariatów układałem je na kupkach przypisanych każdemu z nich. Phillowi, który nie ma nóg a ze światem porozumiewa się śpiewając, niekoniecznie śpiewająco przygotowałem na rano spodnie z długimi nogawkami. Susan, która jest podobno kobietą i żyje paroksyzmami, nie wiedzieć czemu dałem parę męskich gaci i typowo niedamski pulower. Rzeczy Charliego i Ronalda pozamieniałem całkiem - jeden waży 15 kamieni i jest wielkim stetryczałym lewem morskim bez widoków na powrót do łona jakichkolwiek wód, drugi skurczony jak skrzat nie waży nic, nie ma żadnej kubatury, objętości, pojemności i masy, nie jada i nie pija, krzyczy za to donośnie, szczególnie wtedy, kiedy jest cicho.
Przywieźli też nową dziewczynę. Widzi głosy i wycina sobie na skórze inicjały przyszłych kochanków. Mówi, że wtorki są brązowe a ja pachnę jej psim skowytem. Pomyślałem, że mogę ją ochronić przed hyclem, którego boi się nocą, jeśli zgubi koc i jej dreszcze rozbiegają się po całej sali. Mógłbym nawet przytrzymywać jej powieki, dopóki nie zapadnie się wystarczająco głęboko. Tak, od jutra.
Przed chwilą zorientowałem się, że kończy mi sól, a ta, która pozostała, zamieniła się w mokrą bryłę, w żwir morski, w COŚ.






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1